Jedno zwycięstwo w fazie grupowej wystarczyło, żeby reprezentacja Polski kobiet w amp futbolu awansowała do ćwierćfinału mistrzostw świata rozgrywanych w Kolumbii. Początek był dla nich pechowy - porażka 0:1 z gospodyniami mundialu nie podcięła im na szczęście skrzydeł. W drugim spotkaniu Biało-Czerwone rozbiły Brazylijki aż 5:0, po trafieniu Justyny Bzdeli i dwóch dubletach Moniki Kukli oraz Anny Raniewicz. A jako że Kamerunki wycofały się z udziału w turnieju, nasze zawodniczki mogły spoglądać już w kierunku zmagań ćwierćfinałowych. Wieczorem 8 listopada (godz. 16.00 czasu lokalnego) Polki stanęły naprzeciw przedstawicielek Ekwadoru. Potyczka ta rozpoczęła się od odważnych ataków podopiecznych Marcina Oleksego i Igora Woźniaka - jak zazwyczaj w tej materii mocno aktywna była Kukla, która w okolicy 6. minuty otworzyła wynik, pokonując golkiperkę rywalek. Mimo okazji z obu stron więcej bramek nie padło, a Biało-Czerwone awansowały do półfinału mistrzostw świata. Skandal w polskiej lidze wstrząsnął kibicami. Policja przerwała widowisko, w ruch poszły tarcze MŚ w amp futbolu kobiet. Wyrównana pierwsza połowa półfinału Polska - USA Późnym wieczorem 9 listopada wybrzmiał pierwszy gwizdek, a Polki wybiegły na boisko, mając naprzeciwko Amerykanki. Reprezentantki USA w ćwierćfinale okazały się lepsze od Angielek i miały ogromną ochotę na kolejne triumfy. Od pierwszych minut optyczną przewagę na boisku wypracowały sobie Amerykanki, ale pierwszy naprawdę groźny strzał oddała w 5. minucie Anna Raniewicz. Zapachniało golem dla Polek, ale bramkarka z USA wyratowała się z opresji. Chwilę później Biało-Czerwone mogły prowadzić 1:0, ale znów Amerykanki uratowała Alexia Michitti. Pod koniec 1. połowy interweniować musiała w groźnej sytuacji Spunda. Mocnym strzałem z rzutu wolnego popisały się Amerykanki, ale bramkarka Biało-Czerwonych była na posterunku. Zaraz po wznowieniu gry znakomity, niesygnalizowany strzał z dystansu oddała Raniewicz, ale jeszcze lepiej interweniowała Michitti. Widać było jednak, że Polki są bardziej zdeterminowane od swoich oponentek. Rzuty karne wyłoniły finalistki mistrzostwa świata w Kolumbii. Amerykanki skuteczniejsze od Polek W odpowiedzi na to spróbowały Amerykanki, ale Emilia Spunda na szczęście zachowała czujność i wyratowała naszą reprezentację z opresji. Czas upływał i coraz realniejsze stawało się widmo konkursu rzutów karnych. A jak wiadomo, to zawsze loteria. Kwestię awansu lepiej było rozstrzygnąć w regulaminowym czasie gry, ale to niestety się nie udało. Dramat gwiazdy Realu Madryt, Carlo Ancelotti pod ścianą. Oficjalny komunikat jak wyrok Amerykanki jako pierwsze podeszły do konkursu jedenastek. Rumińska niestety przestrzeliła swoją próbę - po pierwszej serii było 1:0 dla USA. Spunda stanęła na wysokości zadania w drugiej kolejce i obroniła strzał Bondy. Niestety fatalnie, wprost w Michitti uderzyła Nowotny i Polki dalej nie miały na koncie ani jednego gola. Biało-Czerwone nie potrafiły niestety znaleźć sposobu na świetnie dysponowaną Michitti i nie udało im się awansować do finału. I tak należą im się jednak gigantyczne brawa za wspaniałą postawę na turnieju w Kolumbii. A wciąż przecież pozostają w walce o brązowy medal. O historyczny krążek powalczą w niedzielę 10 listopada.