Jagiellonia Adriana Siemieńca uczyniła w tym sezonie twierdzę z Białegostoku, jednak na wyjeździe wygrała tylko dwa razy - z nisko notowanymi Cracovią i Ruchem Chorzów. Aby dołączyć na stałe do ligowej czołówki potrzebne są punkty zdobyte z dala od domu. Remis 2-2 z Koroną Kielce, która źle weszła w sezon, ale jest niepokonana już od siedmiu spotkań, należy szanować. W 8. minucie na zupełnie niepotrzebny spacer poza pole karne wybrał się bramkarz gości Zlatan Alomerović, który sześć lat temu zaczynał polski rozdział kariery w Koronie. Napastnik kielczan Jewgienij Szykawka minął już niemieckiego golkipera, ale drodze piłki do opuszczonej bramki stanął Mateusz Skrzypczak. Zwykle pewny Alomerović dziś nie był sobą, niedokładnie rozgrywał, czym tworzył niebezpieczeństwo pod swoją bramką. Stopniowo zaczęła zarysowywać się przewaga Korony, która wysokim pressingiem wywierała presję na Jagiellonię i stwarzała sobie dogodne okazje. Wychowanek "Jagi" w barwach Korony, Xavier Dziekoński był praktycznie bezrobotny. Aż znienacka w 35. minucie gospodarze stracili piłkę na własnej połowie, a Jose Naranjo po dośrodkowaniu Kristoffera Hansena trafił do siatki. Na szczęście dla zawodników trenera Kamila Kuzery strzelec bramki był na pozycji spalonej. Zaraz bliźniacza sytuacja pod drugą bramką, skrzydłem popędził szybki jak strzała Dawid Błanik, dośrodkował w pole karne, a tam już czekał Belg Martin Remacle. Niestety dla gospodarzy podający Błanik był na pozycji spalonej. "Jaga" coraz bardziej igrała z ogniem i przed przerwą się doigrała. W doliczonym czasie pierwszej połowy Czech Michal Sacek bezsensownie wjechał w nogi Remacle’a. Dobrze prowadzący ten mecz sędzia Karol Arys po analizie VAR podyktował rzut karny. Nono nie pomylił się z 11 metrów i do przerwy Korona schodziła z zasłużonym prowadzeniem 1-0. Korona Kielce zremisowała 2-2 z Jagiellonią Białystok po dobrym spotkaniu W drugiej połowie do głosu zaczęła dochodzić wreszcie Jagiellonia w osobie jej lidera Jesusa Imaza. W ciągu pierwszych pięciu minut Hiszpan dwa razy dochodził do piłki w pobliżu bramki Dziekońskiego, aż wreszcie sprawdziło się hasło - "do trzech razy sztuka". Stoper Adrian Dieguez dośrodkował w pole karne w stylu Bartłomieja Wdowika, a tam czekał już Imaz, który skierował piłkę do siatki, jednocześnie zderzając się z golkiperem Korony. 10 minut po przerwie było 1-1 i mecz zaczynał się niejako od początku. Korona przestała grać to co w pierwszej połowie, dlatego trener Kuzera musiał reagować dokonując podwójnej zmiany. I to przyniosło efekt, bardzo aktywny Martin Remacle dośrodkował (to był właściwie "centrostrzał"), wydawało się, że piłkę trącił Dominick Zator, ale ostatecznie bramkę zaliczono Belgowi. Teraz z kolei musiał reagować trener Siemieniec i dało to efekt - po podaniu kapitana Tarasa Romanczuka do siatki trafił rezerwowy Jakub Lewicki - remis 2-2 na niecałe 10 minut przed końcem spotkania. Do końca meczu obie drużyny miały swoje sytuacje, ale ostatecznie skończyło się zasłużonym remisem, który był dobrą reklamą Ekstraklasy. Maciej Słomiński, INTERIA