Według opowieści Andrei Marques da Silva Gonzalez, żony byłego piłkarza m.in. FC Porto Lucho Gonzaleza, do zdarzenia miało dojść na początku grudnia w brazylijskiej Kurytybie. Kobieta relacjonuje, że Lucho wściekł się na nią i niemal doprowadził do tragedii na oczach dzieci. - Doszło między nami awantury, a on krzyczał, że mnie zabije. Raz powiesił mnie na poręczy i zawołał dzieci, by na to patrzyły. Mówił że chce, aby to widziały. Chciał mnie zrzucić z balkonu - wyznała w portugalskich mediach. Ponadto zawodnik miał zablokować wszystkie jej karty kredytowe i pozbawić ją kosztowności. Sprawa trafiła na policję i przeciwko 36-letniemu piłkarzowi toczy się postępowanie. Do czasu wyjaśnienia sprawy zawodnik nie może zbliżać się do swojej żony i dzieci. Brazylijski klub Atletico Paranaense już rozwiązał kontrakt z Gonzalezem. Sam zam zawodnik zarzeka się, że nie skrzywdził swojej żony i utrzymuje swoją niewinność. - Nigdy jej nie uderzyłem. Nigdy nie podniosłem na nią ręki - mówi na łamach "Globoesporte". Gonzalez w przeszłości był zawodnikiem m.in. FC Porto, dla którego zagrał ponad 200 spotkań, i Olympique Marsylia. W barwach tych drużyn rozegrał 63 mecze w Lidze Mistrzów. Na swoim koncie ma 45 występów w argentyńskiej kadrze. WG