Mistrzostwa Narodów Afryki, to turniej rozgrywany od 2009 roku, w którym mogą występować wyłącznie ci piłkarze, którzy na co dzień występują w rodzimych ligach. W Rwandzie nie zobaczymy więc największych afrykańskich gwiazd, jak Yaya Toure, Andre Ayew czy wybranego kilka dni temu najlepszym piłkarzem Czarnego Lądu w 2015 Pierre'a-Emericka Aubameyanga. Ci zagrają w przyszłym roku w kolejnym i prestiżowym Pucharze Narodów. W turnieju w Rwandzie zagra 16 reprezentacji. Jednym z faworytów są Tunezyjczycy. Krajowy zespół "Orłów Kartaginy" miał poprowadzić trener Kasperczak, który od lipca ub. roku jest selekcjonerem tamtejszej reprezentacji. Tak się jednak nie stanie. Popularny Henri leży obecnie w klinice i dochodzi do siebie po operacji, którą przebył w ostatnią niedzielę. - Miałem operowany woreczek żółciowy. Operacja była dość poważna i długa. Trwała 2,5 godziny. Miałem sporo kamieni na woreczku. Przez kilkanaście lat sporo ich się nagromadziło. Kryzys przeszedł teraz. Na razie jestem w klinice i muszę wypoczywać - mówi Interii polski szkoleniowiec. Kasperczak poprowadził zespół do finałowego turnieju, co wcale nie było łatwe, bo Tunezyjczycy kiepsko zaczęli eliminacje przegrywając z Libią, mistrzem Mistrzostw Narodów Afryki z 2014 roku. Potem jednak udało się odrobić straty, wygrać najważniejsze spotkania i awansować z grupy wspólnie z Marokiem. Na początku stycznia Henri powołał jeszcze kadrę, która zagra na turnieju w Rwandzie. Przeważają w niej gracze z czterech klubów: Etoile du Sahel, Esperance, CS Sfaxien i Club Africain. Podczas African Nations Championship (CHAN) Kasperczak nie da rady jednak pokierować zespołem osobiście. - Za wszystko będą odpowiadali moi asystenci, z Misaoui Hatem na czele. Na pewno będę obserwował turniej. Musimy bronić swojej pozycji w hierarchii afrykańskiej piłki. Plany krzyżują nam kontuzje kilku czołowych graczy. Wszystko przez to, że w ostatnim czasie musie grać co trzy, cztery dni. Zobaczymy, jak będzie w grupie. Zaczynamy w poniedziałek meczem z Gwineą - tłumaczy nasz trener. Do Kigali, gdzie Tunezyjczykom przyjdzie grać w grupie C razem z Gwineą, Nigerią i Nigrem, "Orły Kartaginy" wylatują jutro. Niestety, w ekipie nie będzie trenera Kasperczaka. Przed wyjazdem piłkarze odwiedzili jeszcze Henriego w klinice, życząc mu szybkiego powrotu do zdrowia. - Ja na razie muszę jeszcze zostać w klinice w Tunisie - mówi smutno Kasperczak. Michał Zichlarz