Lorens prowadził katowiczan od początku sezonu do połowy rundy jesiennej. W tym czasie zdążył odpaść w rundzie wstępnej z Pucharu UEFA i zająć miejsce w dolnych rejonach tabeli esktraklasy. Nic dziwnego, że prezes posłuchał w końcu przyzwyczajonych do walki o dużo wyższe cele kibiców i zdecydował się ponownie zatrudnić Jana Żurka. Lorens miał podpisany 2-letni kontrakt, który został rozwiązany za porozumieniem stron. Nie było jednak porozumienia w kwestiach finansowych. W tej sytuacji Lorens zwrócił się o pomoc do PZPN. Mediacji podjął się wiceprezes Eugeniusz Kolator. - Udało nam się częściowo rozwiązać spór - powiedział "Przeglądowi Sportowemu" rzecznik PZPN, Marcin Stefański - Pan Lorens dostał już część pieniędzy, obecnie spór dotyczy pozostałej kwoty. Wiemy, że Dospel ma problemy finansowe, a były trener nie wykonał zadania sportowego, jakim było zakwalifikowanie się do Pucharu UEFA, a to w znaczący sposób wpływa na sytuację finansową klubu. Zgodnie z przepisami bez ugody finansowej z poprzednim trenerem klub nie może zatrudnić nowego szkoleniowca. Jak to jednak bywa - przepisy sobie, a życie - sobie. Jeśli Lorens nie zdecyduje się na ugodę - ma trzy możliwości. - Może zwrócić się do Wydziału Dyscypliny i na klub mogą zostać nałożone sankcje dyscyplinarne. Może oddać sprawę do Wydziału Szkolenia, co może skutkować zakazem pracy w Dospelu dla Jana Żurka. Z kolei Piłkarskim Sąd Polubowny może nakazać wypłacenie pieniędzy pod groźbą nałożenia zakazu transferów - poinformował "Przegląd Sportowy" Stefański. Piotr Dziurowicz nie przejmuje się jednak i negocjuje. - Lorens chce pieniędzy i rozmawiamy o tym, a jeśli Jan Żurek nie będzie mógł prowadzić zespołu, zawsze możemy wpisać do protokołu poprzedniego szkoleniowca. Choć były kontrowersje to Czesław Michniewicz prowadzi Lecha - powiedział Dziurowicz.