GKS Katowice przegrał ligowe spotkanie w Kaliszu. To trzecia porażka w pięciu ostatnich drugoligowych meczach. Zespół powoli zaczyna tracić bardzo dobrą pozycję wyjściową na finiszu rozgrywek, którą wypracował sobie wcześniej. Ciągle jeszcze zajmuje miejsce dające bezpośredni awans, ciągle wszystko zależy od katowickiej drużyny i ciągle ma ona jeszcze punkt przewagi oraz mecz mniej od trzeciej w tabeli Chojniczanki. To już jednak ostatni dzwonek żeby się przełamać. Jeśli drużyna chce awansu - kibice w Katowicach znowu nie wyobrażają sobie żeby tego awansu zabrakło - po prostu trzeba się przełamać. GKS Katowice musi zaciśnąć zęby Katowiczanom los nie sprzyja, ocena ich ostatnich spotkań musi być utrudniona z powodów pozasportowych. Pamiętajmy, ze w dniach 13-24 kwietnia nie grali w ogóle, u trzynastu piłkarzy wykryto przecież koronawirusa. Trudno niestety szacować jaki to mogło mieć wpływ na dalszą formę. Wiadomo, że to zawodowcy, ale wiadomo, że koronawirus u każdego zaznacza się inaczej i może pozostawić inny ślad. Tak się jednak składa, że historia ostatnich lat sprawia, że ten zespół mimo tych paskudnych, niezależnych przecież od niego okoliczności nie może jednak liczyć na taryfę ulgową. Dlatego, że ludzie w Katowicach są po prostu zmęczeni i nie trafią do nich żadne wytłumaczenie ewentualnej straty kolejnego sezonu. Prawda jest taka, że katowiczanie dwa poprzednie sezony kończyli w fatalnych nastrojach. W sezonie 2018/19 marzyli o awansie do ekstraklasy, tymczasem spadli po golu strzelonym w ostatniej minucie przez bramkarza rywali, którzy zresztą też spadli. W sezonie 2019/20 stracili szansę na bezpośredni awans w ostatniej kolejce, choć wystarczyło wygrać, nie zremisować ostatni mecz. Potem wszystko się posypało, baraż został przegrany w złym stylu. GKS Katowice: kibice są zmęczeni Ta ciągła niepomyślna passa, która trwa od wielu lat, na Bukowej budowano już bowiem kilka, jeśli nie kilkanaście zespołów, które miały zapewnić dawne pozycje. Czasami rzeczywiście trudno było to zrozumieć o tyle, że od strony pozasportowej wydawało się, że zawsze zapewniano wszystko czego trzeba. Odkąd GKS marzy o powrocie do ekstraklasy zawsze organizacyjnie wyglądał lepiej od konkurentów. Kto wie czy nie odbije się to czkawką, bo ZUS upomniał się właśnie o ponad 3,3 mln zaległych składek oraz odsetki w wysokości 600 tys. zł. Wiadomo jednak, że spółka odwoła się od wyników kontroli, uważa stanowisko ZUS-u za błędne więc będzie spór prawny. Zostawiając sprawy pozasportowe: w lidze ciągle jest szansa na szczęście, trzeba jednak jeszcze zdołać wykorzystać tę szansę. Łatwo nie będzie, GKS ma inną ścieżkę gry niż rywale - trzeba przecież nadrabiać zaległe mecze i grać częściej. Najbliższa okazja już we wtorek w Stargardzie z Błękitnymi - to będzie jedyny drugoligowy mecz tego dnia. Kibice GKS-u są zmęczeni. Ich marzenia, wcale przecież nie wygórowane są trochę jak przekleństwo: los rzeczywiście ich dotknął. Czekają na ekstraklasę już od 2005 roku, siłą rzeczy coraz większy odsetek fanów tej drużyny nie ma nawet pojęcia jak to jest w niej być. Nie potrafią zrozumieć jak drużyny z innych miast wojewódzkich (nie tylko wojewódzkich - vide: Raków- mogą w tej lidze grać i wygrywać). GKS Katowice: padną albo dadzą radę Jedno jest pewne: Piłkarze trenera Rafała Góraka nie idą na kompromis: albo wygrywają, albo przegrywają. Ostatni remis zanotowali na początku października ze Zniczem Pruszków. W tym sezonie z trzydziestu meczach zanotowali ogółem dwa remisy. Wszystko albo nic. Ta drużyna albo padnie albo zdobędzie ten pierwszy od 2007 roku awans. Ciągle wierzę, że to drugie. Ciągle wierzę, ze ten zespół zdoła w ostatniej chwili odegnać coraz śmielej, coraz szerzej szczerzące zęby demony ostatnich lat.