"Niestety z ogromnym bólem możemy potwierdzić śmierć Diego Maradony, do której w jego rezydencji doszło dziś (w środę - przyp. red.) około godziny 12 (16 w Polsce - przyp. red.)" - poinformował na konferencji prasowej Broyad. Jak przekazał, na ciele legendy futbolu nie znaleziono żadnych oznak przestępstwa lub przemocy. "Dokładne przyczyny zgonu wykaże sekcja zwłok, do której ma dojść jeszcze w środę" - mówił wieczorem prokurator. Jak podało dziś CNN, sekcja wykazała, że przyczyną śmierci był ostra niewydolność krążeniowa, która spowodowała obrzęk płuc. Broyad dodał, że oględzin ciała Maradony dokonali najbardziej wykwalifikowani funkcjonariusze lokalnej policji i lekarze sądowi. 2 listopada były zawodnik Boca Juniors Buenos Aires, Barcelony czy Napoli trafił do kliniki w stolicy Argentyny z powodu anemii, odwodnienia organizmu i depresji. Podczas badań zdiagnozowano u niego krwiaka podtwardówkowego, z powodu którego był natychmiast operowany. Później - według lekarzy - był z nim utrudniony kontakt, a były piłkarz, mistrz świata z 1986 roku i wicemistrz z 1990, miał objawy utraty świadomości. 11 listopada został wypisany do domu. Informacja o śmierci "boskiego Diego" pojawiła się najpierw w serwisach internetowych argentyńskich lokalnych dzienników. Według ich relacji pod dom 60-letniego Maradony przyjechały aż cztery karetki, a do zgonu doszło z powodu zatrzymania akcji serca. Wiadomość potwierdził później jego agent i przyjaciel Matias Morla. pp/ krys/