Kilkuset kibiców zgromadziło się pod domem piłkarza w dzielnicy Villa Fiorito w aglomeracji Buenos Aires, gdzie śpiewali piosenki na cześć zmarłego piłkarza, ogłaszające go "dumą narodową". Mimo że dom od dawna nie należy już do rodziny Maradony, sąsiedzi zaczęli malować mural na ścianie budynku. Podobne sceny odgrywały się wokół stadionów stołecznych klubów, z którymi związany był piłkarz: na obiekcie jego imienia jego pierwszego klubu Argentinos Juniors, stadionie Boca Juniors La Bombonera oraz pod siedzibą zespołu Gimnasia La Plata, którego był trenerem od 2019 r. - Jestem dotknięty. Nie potrafię tego zrozumieć, nie widzę rzeczywistości. Diego nigdy nie umrze, dziś jest dzień narodzin mitu Maradony - powiedział agencji AP lekarz Dante Lopez, który opłakiwał śmierć piłkarza pod stadionem jego imienia w dzielnicy La Paternal. Pod murami stadionu kibice składali kwiaty i zapalali świeczki. Inny z żałobników, Mariano Jeijer, który przyjechał pod stadion Boca Juniors z żoną i małym dzieckiem, powiedział, że zrobił to, by nie smucić się samotnie w domu. - Diego jest symbolem bycia Argentyńczykiem. Jest kimś, kto uczynił nas bardzo szczęśliwym - podkreślił. Tłumy zgromadziły się też pod Różowym Domem, siedzibą prezydenta Argentyny, dokąd w środę wieczorem dotarła trumna piłkarza i gdzie odbędzie się ceremonia żałobna. W związku ze śmiercią piłkarza prezydent Argentyny Alberto Fernandez w środę ogłosił trzy dni żałoby narodowej. osk/ akl/