Wyświechtane stwierdzenia o sprawiedliwości, której stało się za dość, obiegają dziś część świata wrażliwą na uroki Copa America. Zakończony właśnie turniej w Argentynie był w jakimś stopniu kuriozalny, bo gwiazdy miary Leo Messiego, Teveza, Neymara, czy Alexisa Sancheza, pozostały w cieniu graczy kompletnie anonimowych. Na koniec jednak Luis Suarez i Diego Forlan przywrócili stan rzeczy, do którego fani są przyzwyczajeni. Ich gole w finale z Paragwajem dały Urugwajowi 15. triumf w Copa America sprawiając, że trzymilionowy kraj znów jest najbardziej utytułowany na kontynencie. Diego Forlan czekał więcej niż rok na gola w kadrze. Od meczu z Niemcami o brązowy medal mundialu w RPA. Przed finałem z Paragwajem rozgłaszał androny, że uczy się żyć, cieszyć grą i harować dla kadry bez pchania na pierwsze strony gazet. Dziś na nie wraca, kiedy Urugwaj najbardziej tego potrzebował. Byłoby to wysoce niesprawiedliwe, gdyby finał wygrał Paragwaj, zespół, który dotarł na szczyt bez jednego choćby zwycięstwa. W ćwierćfinale z Brazylią i półfinale z Wenezuelą grał na bezbramkowy remis czekając do karnych i dwa razy ten plan się udał. W finale Gerardo Martino zostawił na ławce Lucasa Barriosa i Estigarribię, by znów bić się wyłącznie o przetrwanie. Na swojej drodze Paragwaj spotkał jednak walec, zespół z tak wielkim sercem do gry i charakterem, że okazał się bezradny jak dziecko. Byłoby też niesprawiedliwe, gdyby Diego Forlan opuścił Copa America bez gola. Dwie bramki w finale pozwoliły mu jednak wyrównać rekord Hectora Scarona z lat trzydziestych, który zdobył 31 bramek dla drużyny narodowej. Po meczu Forlan przypominał dziennikarzom i kibicom, że wypełnił swoją powinność wobec kraju, ale także wobec rodziny. Dziadek wygrywał Copa America, ojciec także, w końcu udało się i jemu. Po półfinale MŚ 2010, triumf w Copa America zwraca malutkiemu państewku status futbolowego mocarstwa. To Brazylia i Argentyna muszą zazdrościć mikroskopijnym sąsiadom znad rzeki Urugwaj. Diego Forlan tłumaczy, że to jakiś dziwny przypadek. W Urugwaju nie ma systemu szkolenia, który uzasadniałby tak wielką liczbę dobrych graczy. Dzieci wciąż uczą się na ulicy, w warunkach urągających ich dzieciństwu. Jedno, co je wyróżnia to niezłomny charakter. Tę niezwykłą urugwajską zawziętość podkreślają dziś wszyscy, bo też zespół Oscara Tabareza ma w składzie mniej gwiazd niż inne potęgi. Gotowy jest jednak pogryźć kamienie, gdyby wybrukowana była nimi droga do celu. Copa America nie pozostała bez wpływu na futbol polski. Po pierwsze Lucas Barrios, który pojawił się w końcu na boisku w 78. min finału doznał urazu mięśniowego. To może oznaczać, że w Borussii Dortmund pozycja w ataku Roberta Lewandowskiego będzie przez jakiś czas niezagrożona. Być może też reprezentanci Polski, których na koniec sezonu czeka start w Euro 2012, zechcą sięgnąć po urugwajski przykład? Jak wiele wciąż można zdziałać w piłce bijąc się z większymi od siebie z pokorą, ale bez kompleksów. Dyskutuj o artykule z Darkiem Wołowskim!