Drugi dzień świąt Bożego Narodzenia w Anglii tradycyjnie upływa pod znakiem piłki nożnej. Grają wszystkie ligi, w tym oczywiście zaplanowano także 18. kolejkę Premiership. Brytyjczycy nazywają ten dzień "boxing day", bo wtedy właśnie dają sobie prezenty. W tym roku najlepsze dostali kibice z Londynu, bowiem na poniedziałek zaplanowano aż dwa mecze derbowe. Na The Valley w końcu złą passę przełamał Arsenal. "Kanonierzy" wygrali po raz pierwszy po trzech porażkach z rzędu. Goście, którzy odnieśli dopiero drugie wyjazdowe zwycięstwo w sezonie, trzy punkty zawdzięczają Jose Antonio Reyesowi. Hiszpan w 58. minucie wykończył akcję rozpoczętą przez Fredrika Ljungberga. Szwed prostopadłym podaniem uruchomił Thierry'ego Henry, strzał Francuza obronił jeszcze Thomas Myhre, ale przy dobitce Reyesa nie miał już nic do powiedzenia. Tym samym Ljungberg częściowo zrehabilitował się za sytuację z pierwszej połowy, kiedy to po fantastycznej akcji z udziałem kilku piłkarzy Arsenalu, będąc w sytuacji sam na sam, przegrał pojedynek z norweskim bramkarzem Charltonu. "Kanonierzy" mogli jeszcze zdobyć gole po uderzeniach Henry'ego głową (znów dobra interwencja Myhre, któremu pomógł Jonathan Fortune) i z rzutu wolnego (piłka przeszła po poprzeczce). Gospodarze także mogli strzelić bramkę, ale Marcus Bent będąc w polu karnym został prawidłowo powstrzymany przez Sola Campbella. Charlton to spotkanie kończył w dziesiątkę, gdyż w 72. minucie czerwoną kartkę, w konsekwencji dwóch żółtych, ujrzał Danny Murphy. Gdy po 24 minutach Chelsea prowadziła z Fulhamem 2:0 chyba nikt z kibiców zebranych na Stamford Bridge nie myślał, że gospodarze o zwycięstwo będą musieli walczyć do samego końca. Najpierw jednak Brian McBride zdobył kontaktowego gola (fatalny błąd przytrafił się Petrowi Cechowi, który przepuścił piłkę między nogami), a potem Heidar Helguson z rzutu karnego doprowadził do wyrównania. Zwycięstwo liderowi Premier League zapewnił w 74. minucie Hernan Crespo, który strzałem z woleja nie dał szans Tony'emu Warnerowi. Ten bramkarz chwilę wcześniej zastąpił kontuzjowanego Marka Crossleya. Nie udał się powrót Michaela Owena na Anfield Road. Wychowanek Liverpoolu, który w sierpniu 2004 roku przeniósł się do Realu Madryt, a po roku trafił do Newcastle United, musiał, wraz z nowymi kolegami, przełknąć gorycz porażki. "The Reds" pewnie wygrali 2:0 odnosząc ósme zwycięstwo z rzędu w Premier League. O wyniku spotkania zadecydowała pierwsza połowa, w której do siatki rywali trafili Steven Gerrard i Peter Crouch. W drugiej odsłonie najciekawiej było w 65. minucie, kiedy najpierw Norberto Solano, a potem Lee Bowyer z impetem zaatakowali Xabiego Alonso. W obronie kolegi stanęli Crouch i Gerrard, przez chwilę "zakotłowało się" na murawie, ale na szczęście po chwili wszystko się uspokoiło. W tym momencie na pierwszy plan postanowił wyjść sędzia Mark Halsey. Pokazał czerwoną kartkę Bowyerowi, ale czemu nie zobaczył jej ktoś z dwójki Crouch-Gerrard, naprawdę trudno wytłumaczyć. Pewne zwycięstwo odniósł również Manchester United. Podopieczni sir Aleksa Fergusona pokonali West Bromwich Albion 3:0. Tomasz Kuszczak, bramkarz gości, musiał kapitulować po strzałach Paula Scholesa, Ria Ferdinanda i Ruuda van Nistelrooya. Trzy punkty zdobył także Tottenham Hotspur. "Koguty" pokonały na White Hart Lane Birmingham City 2:0. Grzegorz Rasiak spędził cały mecz na ławce rezerwowych. Zobacz wyniki 18. kolejki Premier League