Sobotni mecz był debiutem Martina Jola w roli pierwszego trenera Tottenhamu (dotychczas był asystentem Jacquesa Santiniego). Jego podopieczni nie sprawili mu jednak miłej niespodzianki. Nic w tym dziwnego. "Koguty" nie potrafią wygrać z Arsenalem od pięciu lat. Ostatnio pokonali "Kanonierów" 7 listopada 1999 roku (2:0). Pierwsza połowa tego fantastycznego meczu przebiegała pod dyktando gospodarzy. I to oni objęli prowadzenie w 37. minucie. Z rzutu wolnego z lewej strony dośrodkował Michael Carrick, piłka trafiła na piąty metr do nieobstawionego Noureddine'a Naybeta, który nie miał problemów z pokonaniem Jensa Lehmana. Chwilę później mogło być już 2:0. Swojego bramkarza omal nie zaskoczył obrońca Arsenalu Pascal Cygan, którego "główkę" Niemiec z trudnością sparował na rzut rożny. Tottenham nie strzelił gola, uczynili to "Kanonierzy". Z prawej strony dośrodkował Kameruńczyk Lauren, a najwięcej zimnej krwi w polu karnym rywala zachował Thierry Henry. Po zmianie stron rozpoczął się koncert Arsenalu. Nie znaczy to, że "Koguty" grały źle, ale po prostu nie były w stanie dorównać derbowemu rywalowi. W 54. minucie Noe Pamarot sfaulował w polu karnym Fredrika Ljungberga, a "jedenastkę" pewnie wykorzystał Lauren. Sześć minut później piłkę w środku pola wywalczył Patrick Vieira, pognał z nią na bramkę Tottenhamu i precyzyjnym uderzeniem pokonał Paula Robinsona. Gospodarze nie zamierzali się poddać. W 61. minucie zdobyli nawet najpiękniejszą bramkę w tym spotkaniu. Na strzał z 16 metrów zdecydował się Jermaine Defoe i piłka zatrzepotała w "okienku" bramki Lehamna. Festiwal strzelecki trwał nadal i w końcówce gole dodali jeszcze Ljungberg (po wspaniałej akcji Dennisa Bergkampa i Francisco Fabregasa) i Robert Pires (z ostrego kąta) dla Arsenalu oraz Ledley King (głową) i Frederic Kanoute (plasowanym uderzeniem) dla Tottenhamu, ale trzy punkty ostatecznie pojechały na Highbury. W innych sobotnich derbach stolicy Anglii zespół Fulham przegrał przed własną publicznością z Chelsea 1:4. Po tym zwycięstwie podopieczni Jose Mourinho umocnili się na prowadzeniu w tabeli i o dwa punkty wyprzedzają "Kanonierów". Na Craven Cottage gole dla "The Blues" strzelali kolejno Lampard, Robben, Gallas i Tiago. Jedyną bramkę dla Fulham zdobył Senegalczyk Pape Bouba Dioup. Trener Liverpoolu, Rafael Benitez nie musi się już za bardzo przejmować kontuzją Djibrila Cisse. Nowym bożyszczem fanów z Anfield Road stał się Milan Baros. Hatrrick czeskiego napastnika pozwolił "The Reds" pokonać Crystal Palace 3:2. W barwach gości nie zobaczyliśmy Andrew Jonhsona (napastnik "Orłów" chce grać dla Polski), z kolei między słupkami "The Reds" po raz kolejny nie pojawił się Jerzy Dudek. Zobacz wyniki 13. kolejki angielskiej Premier League oraz tabelę