Serce polskiego futbolu bije na południu kraju. Śląskie Ruch Chorzów, Górnik Zabrze mają po 14 tytułów mistrzowskich, o jeden więcej ma tylko położona centralnie stołeczna Legia Warszawa. Dość napisać, że najbardziej na północ położonym mistrzem Polski jest po dziś dzień Lech Poznań, z którego siedziby nad Morze Bałtyckie jest dobre trzy godziny. Obecnie z zespołów położonych na górze mapy naszego kraju w Ekstraklasie grają i dobrze sobie radzą Pogoń Szczecin i Jagiellonia Białystok, ale żaden z tych klubów nie jest położony bezpośrednio nad morzem. Lechia Gdańsk spadła w poprzednim sezonie z Ekstraklasy po 15-letnim w niej pobycie i dołączyła do Arki Gdynia występującej na tym szczeblu od kilku lat. Jak podaje na portalu X (poprzednio Twitter) Piotr Klimek, Lechia i Arka znajdują się na szczycie I-ligowej tabeli prognozowanej na koniec sezonu. Zgodnie z tym zestawieniem Biało-Zieloni mają 51,4% szans na awans do Ekstraklasy, a Żółto-Niebiescy 44,7%. Obie trójmiejskie drużyny miały swoje kłopoty, każda inne, ale ostatnio obie wyszły wyraźnie na prostą i nabrały rozpędu. Ekipa trenera Wojciecha Łobodzińskiego wygrała pięć kolejnych meczów w lidze (sześć licząc Puchar Polski), a podopieczni trenera Szymona Grabowskiego trzy, w tym dwa ostatnie na wyjeździe, z czym mieli kłopot na początku sezonu. Kibice w Trójmieście już ostrzą sobie zęby na derby o nadmorski prymat - już za 17 dni, w piątek 24 listopada, Arka w Gdyni podejmie Lechię Gdańsk o godz. 20:30. Bezpośrednią transmisję z tego spotkania przeprowadzi Polsat Sport. Na najwyższym szczeblu rozgrywek bilans jest zdecydowanie po stronie gdańszczan (11 wygranych Lechii, 4 remisy, 0 wygranych Arki), ale już na zapleczu Ekstraklasy do tej pory było odwrotnie - w 22 spotkaniach, 8 razy lepsza była Arka, 9 razy padł remis, a tylko pięć razy górą byli gdańszczanie. Ostatnia, dobra passa Lechii Gdańsk niespodziewanie zbiegła się z kontuzjami dwóch najbardziej znanych graczy - Hiszpana Luisa Fernandeza i Brazylijczyka Conrado Buchanellego Holza oraz z przybyciem do Gdańska angielskiego trenera, Kevina Blackwella, który pełni funkcję dyrektora technicznego, choć w rzeczywistości jego rola jest większa. W Gdyni wciąż trwa właścicielski pat - Michał Kołakowski (obecny właściciel) dogadał się z Marcinem Gruchałą (potencjalny kupiec), ale kłody pod nogi rzuca poprzedni właściciel Dominik Midak, który na mocy wyroku sądowego trzyma rękę na połowie akcji- w tej sytuacji klub nie może być sprzedany bez jego zgody. Kibicowski bojkot wciąż trwa i nie wiadomo, czy zostanie zawieszony na derby. Podobnych kłopotów nie mają w Gdańsku, gdzie trwa mobilizacja przed piątkowym spotkaniem z Wisłą Kraków (piątek, godz. 20:30, transmisja w Polsacie Sport) - bilety rozchodzą się jak świeże bułeczki i prawdopodobnie niebawem trzeba będzie otworzyć do sprzedaży dodatkowe sektory. Dotychczas zgłoszona maksymalna frekwencja na tym spotkaniu to 12.488.