W czwartek poznaliśmy brązowych medalistów turnieju piłki nożnej podczas igrzysk olimpijskich. O pierwsze w historii swoich krajów krążki walczyły reprezentacje Egiptu oraz Maroka. Dwie reprezentacje z Afryki w walce o medal igrzysk olimpijskich Wiemy już niemal wszystko na temat piłkarskiego turnieju podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu. Do jego zakończenia pozostały tylko dwa spotkania, w trakcie których poznamy medalistów. Reprezentacja Egiptu w grupie zremisowała z Dominikaną, po czym pokonała Uzbekistan. Sensację sprawiła jednak dopiero w trzeciej kolejce, niespodziewanie pokonując faworyzowanych Hiszpanów, którzy wystąpili w rezerwowym składzie. Zajęcie pierwszego miejsca oznaczało dla "Faraonów" batalię z Paragwajem w ćwierćfinale. Wyszli z niej zwycięsko, choć dopiero po rzutach karnych. W półfinale byli już skazywani na pożarcie, bo ich rywalami byli gospodarze. Reprezentacja Francji potrzebowała jednak dogrywki, by udowodnić swoją wyższość i ostatecznie przy wyniku 3:1 awansować do finału. Z kolei Maroko w grupie przegrało z Ukrainą, ale już poradziło sobie z Argentyną i Irakiem. Później przyszło rozbicie USA (4:0), a także rozczarowujący półfinał przeciwko Hiszpanii. "La Roja" dopiero w ostatnich minutach zdołała wyjść na prowadzenie za sprawą Juanlu Sancheza i ostatecznie zameldowała się w finale. "Lwom Atlasu" pozostała walka o brąz - ani oni, ani Egipcjanie nigdy nie sięgnęli wcześniej po takie wyróżnienie. Maroko załatwiło sprawę w trakcie jednej połowy, Rahimi zapisał się w historii Faworytami czwartkowego spotkania byli Marokańczycy i szybko otrzymaliśmy tego potwierdzenie. Już w 23. minucie udało się im przełamać egipską obronę. Po długim ataku pozycyjnym dośrodkowywał Achraf Hakimi. Piłka trafiła do Eza Abde, a choć ten na chwilę ją stracił, ta za moment wróciła pod jego nogi. Skrzydłowy Realu Betis nie namyślał się dużo i uderzył na bramkę w przepiękny, podkręcony sposób, a ta wpadła do siatki. "Lwy Atlasu" czuły, że jest to dla nich dobry moment i natychmiast to wykorzystali. Nie minęły trzy minuty, a tablica wyników wskazywała już 0:2. Po krótko rozegranym rzucie rożnym futbolówka trafiła na lewe skrzydło. Wrzutkę stamtąd zamknął Soufiane Rahimi, który tą bramką zapisał się w historii igrzysk. Nikt w przeszłości nie zdołał bowiem zdobyć gola w każdym z sześciu rozegranych spotkań. Zabawa "Lwów Atlasu" ze zwierzyną Marokańczycy ewidentnie nie zamierzali pozostawiać niczego przypadkowi. Już na początku drugiej połowy strzelili bowiem trzecią bramkę. Bilal El Khannouss ładnie ściął z lewego skrzydła i pewnym, płaskim strzałem podwyższył rezultat. A nie był to bynajmniej koniec popisów "Lwów Atlasu". W 64. minucie Rahimi wykorzystał podanie Iliasa Akhomacha i w sytuacji sam na sam nie dał szans egipskiemu bramkarzowi. Był to już ósmy gol napastnika Al-Ain na igrzyskach. Tym samym najprawdopodobniej zapewnił sobie koronę króla strzelców (najbliżsi rywale, którzy zagrają w finale, mają na koncie po "zaledwie" cztery gole) i jednocześnie wyrównał kolejny rekord. Mowa tym razem o afrykańskich piłkarzach z największą liczbą bramek podczas jednej edycji turnieju olimpijskiego. W końcówce Rahimi nie śrubował już swojego dorobku, ale za to wszedł w rolę asystenta. Urwał się na skrzydle, po czym wystawił futbolówkę Akramowi Nakachowi, trafił na 0:5. Mało? Na minuty przed ostatnim gwizdkiem absolutnie pięknym uderzeniem z rzutu wolnego popisał się Achraf Hakimi, ustalając wynik na 0:6. Podopieczni trenera Tarika Sektiouiego mają prawo czuć dumę. Nie tylko ze spektakularnego triumfu, który sam w sobie zasługuje na docenienie. W swoim ósmym występie na igrzyskach olimpijskich zdobyli bowiem pierwszy medal dla swojego kraju. Wielki finał pomiędzy Francuzami i Hiszpanami odbędzie się w piątek o godzinie 18:00.