Liverpool FC odbił się już dawno po słabym zeszłym sezonie. Zespół prowadzony przez Juergena Kloppa w trakcie poprzednich rozgrywek zdawał się zmierzać ku końcowi pewnej ery w oczekiwaniu na zmiany pokoleniowe. Tych dokonano przed obecnym sezonem i wyszło to drużynie z Anglii wyraźnie na dobre. Ekipa dowodzona przez niemieckiego szkoleniowca walczyła bowiem o awans do europejskich pucharów i ostatecznie udało się zająć piąte miejsce w Premier League. Burza wokół Szymona Marciniaka po hicie Ligi Mistrzów. Ekspert wydał "wyrok" W tym sezonie sytuacja odwróciła się o 180 stopni. "The Reds" po dokonaniu małej rewolucji w kadrze wyraźnie odżyli. Obecnie w Liverpoolu nikt nie myśli o tym, aby walczyć o czołową piątkę Premier League. Dziś celem jest wygranie całej ligi i nie jest to misja niemożliwa, bo Liverpool znajduje się w liderującej trójce, która składa się jeszcze z Manchesteru City oraz Arsenalu. Pośród tych trzech zespołów rozegra się walka o tytuł najlepszej drużyny na angielskich boiskach. Liverpool nokautuje, Musiałowski debiutuje Nie ma także wątpliwości, że Liverpool jest jednym z trzech głównych kandydatów do wygrania Ligi Europy. Oprócz Anglików, w tej grupie z pewnością znajdują się jeszcze Bayer Leverkusen i AC Milan. Jeśli ktoś z tej trójki tych rozgrywek nie wygra, będzie to naprawdę duża niespodzianka. W swoim pierwszym meczu 1/8 finału zespół prowadzony przez Juergena Kloppa udowodnił, że jest w znakomitej formie. Anglicy wyjechali do Pragi, aby tam zmierzyć się ze Spartą i zdemolowali rywali 5:1. Znów fatalne wieści przed barażami. Polak usłyszał diagnozę Dwumecz wydawał się już rozstrzygnięty, a mimo tego Klopp nie zdecydował się na głębokie rotacje. Śmiało można stwierdzić, że Niemiec na mecz przed własnymi kibicami na Anfield wystawił praktycznie pierwszy garnitur. Wyższość drużyny Liverpoolu widać było na murawie. Już po 15 minutach stało się jasne, że nie tylko dwumecz, ale praktycznie drugi mecz również jest rozstrzygnięty. Właśnie po upływie tego czasu Liverpool prowadził już 4:0, a w dwumeczu 9:1. Ostatecznie pierwsza połowa skończyła się rezultatem 4:1. Na ławce rezerwowych na swój moment czekał Mateusz Musiałowski, który ostatnio zyskał nieco w oczach Juergena Kloppa. Polak w końcu dostał szansę na debiut. 20-latek wszedł na murawę w 74. minucie spotkania przy stanie 6:1 dla Liverpoolu. Z pewnością tę chwilę zapamięta do końca swojego życia. Wynik już do końca meczu się nie zmienił, Musiałowski miał swoją szansę na gola, ale dobrze interweniował bramkarz. Liverpool w dwumeczu wygrał aż 11:2 i pokazał swoją wyższość nad rywalami z Pragi. Teraz "The Reds" czekają na rywala w kolejnej fazie.