Odwieczny dylemat młodych piłkarzy, ich rodziców, trenerów i szefów klubu - jeśli trafia się okazja wyjechania za granicę, to czy warto z takiej okazji skorzystać, czy lepiej poczekać na swoją szansę w Polsce i dopiero potem myśleć o transferze. W ostatnim czasie głośno było o przejściu Marcela Mendesa-Dudzińskiego z Pogoni Szczecin do Benfiki Lizbona. 16-latek przedstawiany jest jako jeden z najbardziej utalentowanych bramkarzy młodego pokolenia. Przy tym sensacyjnym transferze pierś do medali wystawiło kilka osób. Uznali to posunięcie za swój ogromny sukces, zachwycają się tym też dziennikarze, mimo że Pogoń dostanie od Portugalczyków jedynie ekwiwalent za wyszkolenie. A więc - patrząc na ceny na rynku transferowym w szanujących się klubach Europy - jakieś grosze. Wychowaniem tego młodego zawodnika szczyci się nie tylko jego klub, ale też jest to obwieszczane jako sukces słynnej na całą Europę polskiej szkoły bramkarzy, podobno jednej z najlepszych na Starym Kontynencie. Jedną z jego twarzy jest Andrzej Dawidziuk, kiedyś trener bramkarzy w reprezentacji Polski, dziś koordynator do spraw szkolenia bramkarzy w PZPN. Ja patrzę na ten transfer inaczej - dla mnie to jest nie żaden sukces, a porażka. Zamiast cieszyć się z tego, że tak słynny klub ściąga do siebie nieoszlifowany diament, produkt polskiego szkolenia piłkarskiego, to jestem zdruzgotany, że Pogoń traci tak utalentowanego zawodnika nie dostając w zamian prawie nic. Sukcesem byłoby to, gdyby klubowa kasa wzbogaciła się o kilka milionów euro. Mogłoby się tak stać, gdyby zawodnik został podstawowym zawodnikiem "Portowców", gdyby w tej roli zaliczył chociaż jeden sezon, a przy okazji zaprezentował się na europejskiej scenie. Bo przecież Pogoń ma ambicje, by na tej scenie się choć na chwilę pokazać. Szkoda, że ani władzom klubu, ani też jego wychowawcom z ramienia PZPN nie udało się przekonać Marcela, żeby najpierw doszedł do czegoś we własnym kraju - najwyraźniej nie udało się nikomu w naszym kraju przedstawić chłopakowi rozsądnej wizji rozwoju. A jeśli pokazano, to najwyraźniej w mało przekonujący sposób, a w efekcie nie skuteczne. Odejścia młodych piłkarzy nie są powodem do dumy Odejścia utalentowanych zawodników bez sumy odstępnego nie są dla mnie powodem do dumy, raczej mam z tego powodu poczucie porażki - że z naszego kraju można wyjąć każdego uzdolnionego piłkarza za bezcen. Sukcesem można określić transfer Radosława Majeckiego z Legii do AS Monaco. To jest modelowa droga, którą powinni pokonywać utalentowani nastolatkowie. Przypomnijmy - Majecki najpierw został wypożyczony do pierwszoligowej wówczas Stali Mielec, potem pograł w pierwszej drużynie Legii, a następnie za konkretne pieniądze został sprzedany do klubu ligi francuskiej. Co więcej, już jako zawodnik Monaco spędził jeszcze pół roku w Warszawie. Zarobił na tym warszawski klub, solidne pieniądze dostał zawodnik. Warto wspomnieć, że w kontrakcie prawdopodobnie jest też zapis, że Legia dodatkowo otrzyma 10 procent od następnego transferu. Natomiast, w tym prawie darmowym przejściu Mendesa-Dudzińskiego do Benfiki Lizbona, jest dla mnie zadziwiające to, że o ile nie jest łatwo sprzedać za dobre pieniądze zawodnika z Ekstraklasy z pola, to akurat bramkarze cieszą się w miarę niezłą renomą i zagraniczne kluby są gotowe płacić więcej. Przykre jest to, że są w Polsce ludzie, którzy tego typu transfery uznają za sukces. Że sukcesem jest dla nich fakt, iż na nasz rynek łaskawie zajrzy słynny agent Jorge Mendes. A że nic z tego nie mamy, to już sprawa drugorzędna. W ten sposób to my nigdy na transferowym rynku nie będziemy traktowani poważnie... Dariusz Dziekanowski