Jak musieli czuć się w niedzielę o godzinie 16.15 fani City, z których zdecydowana większość kompleks wobec lokalnego rywala odziedziczyła w spadku po rodzicach i dziadkach? Dopiero w maju tego roku kibice z Old Trafford usunęli słynny "ironiczny" licznik odmierzający czas od ostatniego trofeum zdobytego przez piłkarzy "The Citizens". Minęło 35 lat. Aż 43 od ostatniego tytułu mistrza Anglii i ponad 80 od chwili, gdy w spotkaniu derbowym United stracił sześć goli. Kiedy w niedzielę ludzie w niebieskich strojach wybierali się na Old Trafford mogli się spodziewać wszystkiego poza powtórką z historii, która nie przetrwała w pamięci żywych. Zdumienie rosło z każdą bramkową akcją, a ich nowy idol nie przegapił nawet jednej. 25-letni wychowanek Valencii David Silva, duchowy brat Xaviego Hernandeza i Andresa Iniesty staje się rewelacją Premier League zadając kłam pseudofizjologicznym teoriom o górach mięśni i żelaznych ścięgnach, jakie są do tego niezbędne. 170 cm i 68 kg to absolutnie wystarczy, byle w głowie było to coś, co pozwala przewidywać wydarzenia na dwie sekundy naprzód. Silva ten dar jasnowidzenia posiada, rozumieli to trenerzy Valencii wyciągając 14-latka z maleńkiego UD San Fernando w roku, gdy pierwsza drużyna ich klubu grała w finale Ligi Mistrzów. Na Mestalla, gdzie brylował Gaizka Mendieta, Silva natychmiast zdobył status cudownego dziecka, ta opinia błyskawicznie rozprzestrzeniła się na cały kraj. Dla Luisa Aragonesa było oczywiste, że Silva ma być kluczowym graczem drużyny narodowej. Przed Euro 2008 miał zdecydowanie mocniejszą pozycję niż Andres Iniesta. W Austrii i Szwajcarii trójkąt równoramienny Iniesta-Silva-Xavi okazał się figurą idealną, wtedy do wyścigu po urodzonego w Arguineguín (prowincja Las Palmas) pomocnika ruszyły hiszpańskie kolosy. Cena sięgała już jednak 40 mln euro. Nieudolne wyniki starań Barcelony można od biedy zrozumieć. Klub z Katalonii miał ogromny sentyment do grającego w Arsenalu wychowanka Cesca Fabregasa, w którym widział wsparcie, a kiedyś następcę Xaviego i Iniesty. Znacznie trudniej pojąć, dlaczego Silvy nie ma w Realu. Dziś wszyscy w Madrycie obrzucają się za to winą. Fani są wściekli na Florentino Pereza, ten sugeruje, że to była decyzja szkoleniowa. Prezes Realu zabiegał o Silvę do ostatniej chwili, podobno hamował go jednak sceptycyzm Jose Mourinho. Wtedy pomocnik Valencii zdecydował się na emigrację na Wyspy. Debata o Silvę trwa w Hiszpanii właściwie nieustannie. To jego odsunął od podstawowej jedenastki Vicente del Bosque po przegranej ze Szwajcarią na inaugurację mundialu w RPA. Sam piłkarz ogłosił niedawno w mediach, że czuł się jak kozioł ofiarny. "Od tej pory del Bosque traktuje mnie jak piłkarza drugorzędnego" - dodał. Cała hiszpańska prasa ostrzyła sobie zęby na kolejne spotkanie selekcjonera z gwiazdą City. Del Bosque zszokował ich stwierdzając, iż Silva wyraził się merytorycznie i grzecznie, więc nie oczekuje wyjaśnień, ani przeprosin. W ostatnim meczu ze Szkotami Silva wystąpił od początku, w roli identycznej, jaką w Barcelonie pełni Leo Messi. I był najlepszy na boisku. Dziennikarze pobiegli z tym do Pepa Guardioli, by zapytać, czy widzi, iż selekcjoner kradnie jego pomysły. "Jak ja, biedny żuczek, mógłbym uczyć kogoś tak doświadczonego jak del Bosque" - odpowiedział trener Barcelony. Sprawa jest prosta. W otoczeniu Xaviego, Iniesty, Fabregasa, czy nawet Thiago wyjątkowości Silvy nie jest tak oczywista. Ale kiedy postawić wokół niego pomocników potężnych, ale pospolitych, jego geniusz natychmiast rzuca się w oczy. Tak jest w City. Drużyna milionerów uczy się dopiero wykorzystywać Hiszpana. Jego technikę, klasę, instynkt, wyobraźnię i antygwiazdorski charakter. W całym tym wielkim kotle wybujałych ego od Manciniego, przez Balotellego do Teveza, Hiszpan jest kompletnie bezproblemowy. Na placu gry najmniejszy, ale do walki pierwszy. Silva daje w najlepszej lidze świata lekcje futbolu. W niedzielę mógł z nich skorzystać nawet ktoś tak doświadczony jak Alex Ferguson. Szkot zapewne zrozumiał, że błędem było odpuszczenie latem transferu Wesleya Sneijdera. Bez odrobiny geniuszu w środku pola, Manchester United może przeżyć więcej takich czarnych niedziel. Dyskutuj o artykule z Darkiem Wołowskim na jego blogu!