Zacznijmy jednak od tego, co się działo u nas. Dzięki wygranej 1:0 (i wpadce Rakowa z Jagiellonią) Kolejorz został liderem. Przypomnijmy - na dwie kolejki przed końcem. Skromna wygrana ekipy z Poznania była zasłużona. I tak jak wynik 4:3 dla Barcelony jest świetną ilustracją tego, co działo się na boisku w stolicy Katalonii, tak 1:0 w Warszawie dobrze oddaje to, co miało miejsce w tym polskim klasyku. Lech ma więc ogromną szansę sięgnąć po mistrzowską paterę, w Legii zaś porażka jest też pewnie dodatkowym argumentem w procesie decydowania przez władze klubo co zrobić z trenerem Goncalo Feio. I jest to argument działający raczej na jego niekorzyść. Wydaje mi się jednak, że nie tylko o ten mecz chodzi. A w zasadzie to niedzielne spotkanie wpisuje się w pewną regułę - Legia pod okiem Portugalczyka nie radzi sobie z drużynami czołówki Ekstraklasy. W całym obecnym sezonie, w ośmiu spotkaniach ligowych przeciwko Lechowi, Rakowowi, Jagiellonii i Pogoni Szczecin Legia zdobyła tylko dwa punkty (dwa remisy: z Jagiellonią i Pogonią) na 24 możliwe! Obecna, 5. pozycja w Ekstraklasie doskonale pokazuje miejsce Legii w szeregu. Niestety. Wyobraźmy sobie podobną sytuację w przypadku Realu czy Barcelony... W weekend Michał Żewłakow, dyrektor sportowy Legii, nie odpowiedział wprost na pytanie o losy obecnego szkoleniowca, ale między wierszami można chyba przeczytać, że to są jego ostatnie dni. O jakie słowa, między którymi wierszami chodzi? Szaleństwo wokół Zalewskiego, zmienia klub. Ogromna podwyżka dla Polaka "To musi być trener, który potrafi grać na trzech frontach [...] Chcielibyśmy, aby był osobą, która w trudnym momencie potrafi powiedzieć coś adekwatnego, zwrócić uwagę na plusy swojej drużyny, ale też docenić przeciwnika. Chciałbym, aby był to człowiek, który w niektórych sytuacjach potrafi być dyplomatą. By zawsze był odbierany jako człowiek poważny". Można się zastanawiać jedynie nad tym, czy Michał Żewłakow wskazał warunki, które wykluczają Feio z dalszej pracy przy Łazienkowskiej, czy była to wskazówka, pod jakimi względami Portugalczyk musi się zmienić w przyszłym sezonie. Dla mnie przesłanie jest raczej jednoznaczne - Legia w przyszłym tygodniu ogłosi decyzję, że rozstaje się z Portugalczykiem. Wracając do spotkania na szczycie hiszpańskiej ligi - nie będzie przesadą, jeśli powiem, że mecz miał niemal hollywoodzki scenariusz. Trudno wyobrazić sobie jeszcze bardziej emocjonujące i trzymające w napięciu widowisko. Ale nie o same emocje tutaj chodzi, ale też piłkarski poziom - to był absolutny szczyt. Wielkie słowa uznania należą się obu zespołom, ale przede wszystkim wygranym, czyli ekipie Hansiego Flicka. Tym bardziej, że przecież kilka dni temu drużyna, w której broni Wojciech Szczęsny odpadła po fascynującej rozgrywce z Interem Mediolan. Z jednej strony - i tak zazwyczaj reaguje większość zespołów - trudno jest podnieść się po takim rozczarowaniu. W kilku kolejnych meczach piłkarzom trudno się zmobilizować, czasem prowadzi to do kryzysu. I na taki scenariusz wskazywał początek spotkania. Z drugiej strony rywalizacja z takim przeciwnikiem może być idealną okazją, by zapomnieć o poprzedniej wpadce. Jak spadnie się z roweru, to najlepszą receptą na pokonanie traumy jest wejście na niego z powrotem i to natychmiast. Często tak mówią piłkarze, ale łatwiej jest powiedzieć, niż zrobić. W przypadku Barcelony za słowami poszły czyny. I tylko można pomarzyć co by było, gdyby gotowy do gry był Robert Lewandowski...