Partner merytoryczny: Eleven Sports

Dariusz Dziekanowski: Legia włączyła tempomat

W piątek poznaliśmy grupowych rywali w walce o awans do mistrzostw świata w 2026. Słychać głosy, że w rywalizacji z Holandią lub Hiszpanią jesteśmy bez szans, że pozostała nam walka o drugie miejsce, które daje prawo gry barażach. Ja jestem optymistą i uważam, że trafiła nam się grupa, w której powinniśmy myśleć o wygranej. Naszym celem ma być walka o 1. miejsce - pisze w felietonie Dariusz Dziekanowski. Nie zostawia też suchej nitki na Legii Warszawa. - Lugano w porównaniu z Legią to zespół, jak kadra Finlandii w zestawieniu z reprezentacją Polski - komentuje.

"Legia grała trochę tak, jakby włączyła tempomat i uważała, że spokojnie, bez żadnych zrywów dojedzie do celu"
"Legia grała trochę tak, jakby włączyła tempomat i uważała, że spokojnie, bez żadnych zrywów dojedzie do celu"/ARTUR KRASZEWSKI /A.P.P.A.//NEWSPIX.PL/Newspix

Co prawda, na razie niewiele jest przesłanek, że pod wodzą Michała Probierza staniemy się czołową drużyną Europy, która w rywalizacji z Hiszpanią i Holandią ma równe szanse, ale pora to zmienić. Czas, żeby Probierz zmienił swoją filozofię i zaczął w końcu budować zespół i skończył z eksperymentowaniem. Mam nadzieję, że doświadczenia z meczów z silnymi drużynami podczas Euro 2024, a potem w Lidze Narodów czegoś go nauczyły. Kilka lat temu Adamowi Nawałce udało się sprawić, że mieliśmy silną drużynę, teraz - po roku pracy Michała Probierza - trzeba wymagać tego samego. Potencjał wśród zawodników niewątpliwie mamy, trzeba tylko obrać jakąś konkretną drogę i konsekwentnie nią podążać. Wszyscy mają już dość nieustannego potykania się i obijania od ściany do ściany...

Ktoś powiedział, że spadek do dywizji B Ligi Narodów nie musi być złym doświadczeniem, bo będziemy mierzyć się tam ze słabszymi drużynami i częściej wygrywać. Ja mam nadzieję, że jak najszybciej powrócimy do elity, bo tylko tak - w rywalizacji z najsilniejszymi - można zrobić istotny postęp.

Liczę na to, że obecny selekcjoner zmieni sposób doboru zawodników (zacznie powoływać tych, którzy grają i są w formie) i przestanie kibicom mydlić oczy. Liczę też na zmianę taktyki - jeśli nie działa taki sposób grania (na przykład trójką obrońców), to trzeba wybrać inną metodę, a nie brnąć w coś, co nie przynosi rezultatów.

W miniony czwartek obie nasze klubowe drużyny zaliczyły wpadki w Lidze Konferencji. Porażki te sprawiły, że przed ostatnią kolejką ani Legia, ani tym bardziej Jagiellonia nie są pewne, że uda im się zachować miejsca w pierwszej ósemce. Szkoda, bo w obu przypadkach powinniśmy wygrać. Lugano w porównaniu z Legią to zespół, jak kadra Finlandii w zestawieniu z reprezentacją Polski. Byliśmy faworytem tego spotkania, ale w grze podopiecznych Goncalo Feio zabrakło "zęba", zabrakło chęci przejęcia inicjatywy, zabrakło determinacji.

Legia grała trochę tak, jakby włączyła tempomat i uważała, że spokojnie, bez żadnych zrywów dojedzie do celu. Że jakoś to będzie, a kolejna bramka jest tylko kwestią czasu. Nie wiem dlaczego gospodarze tak rzadko podejmowali próby założenia pressingu na połowie gości. Dało się i trzeba było szybciej odbierać piłkę w tym sektorze. Brakowało też kreatywnej gry w środku boiska.

W rozgrywkach europejskich, nawet jeśli jest się faworytem, trzeba grać na maksimum swoich możliwości. Legia nie wykorzystała atutu własnego boiska i zagrała na jakieś 50 procent. I nie jest dla mnie żadnym usprawiedliwieniem, że zabrakło Rafała Augustyniaka czy Rubena Vinagre. Inną sprawą jest fakt, że Legia nie ma solidnego bramkarza.

Porażka, mimo wcześniejszych czterech wygranych bez straty gola, bardzo utrudniła sytuację w tabeli. Wierzę jednak, że oba kluby sprawią swoim kibicom przedświąteczne prezenty, czyli w najbliższy czwartek Legia pojedzie do Szwecji na mecz z Djurgardens i przywiezie trzy punkty, które dadzą jej awans do 1/8 finału, zaś Jagiellonia na własnym stadionie wygra z Olimpią Ljubljana.

Gierka piłkarzy FC Barcelona przed meczem z Leganes/AP/© 2024 Associated Press
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem