W piątkowy wieczór zostaliśmy jednak sprowadzeni na ziemię. Na Stadionie Śląskim w Chorzowie ekipa Michała Probierza towarzysko zagrała przeciwko Mołdawii. I wynik (2:0) niby jest satysfakcjonujący, ale po tak wyśmienitych daniach serwowanych w dniach poprzednich, mecz Biało-Czerwonych smakował jak odgrzewany, usmażony kilka dni wcześniej kotlet. Nic dziwnego, że po ostatnim gwizdku z trybun dochodziły gwizdy. Spotkanie z Mołdawią miało być preludium, czy też rozgrzewką przed wtorkowym spotkaniem o punkty z Finami. Mam jednak wrażenie, że ktoś pomylił rozgrzewkę z pomeczowym rozruchem. W naszym wykonaniu niewiele było dobrych momentów, a fakt, że w drugiej połowie daliśmy się zdominować, nie potrafiliśmy przejąć inicjatywy, jest bez wątpienia powodem do wstydu. Stara jak świat zasada mówi, że jak posiadasz piłkę, to mniej się męczysz, niż drużyna próbująca ją odebrać, ale my nie tylko nie potrafiliśmy wymienić kilku podań, a potem wręcz mieliśmy kłopot z odebraniem futbolówki rywalom. Nie wiem czego spodziewać się po naszym występie o punkty z Finlandią, w jakim składzie wyjdziemy i kto jest faworytem tego spotkania. Wiadomo na pewno, że zabraknie Kamila Grosickiego, który piątkowym występem zakończył reprezentacyjną karierę. Nie obawiam się tu użyć się słowa kariera, bo biorąc pod uwagę jego początki w dorosłej piłce i różne kłopoty, których często sam sobie przysparzał, to należy mu się ogromny szacunek, że grę w kadrze kończy w wieku 37 lat i przez te 30 minut na boisku był wyróżniającym się zawodnikiem. Talentu "Grosikowi" nie brakowało, ale przez te kilkanaście lat dokonał ogromnego postępu mentalnego. Dariusz Dziekanowski: Sytuacja z Lewandowskim była ewenementem Skoro o pożegnaniach i mentalnych aspektach mowa, to pozwolę sobie na kilka słów o nieobecności w drużynie Roberta Lewandowskiego. "Lewy" pojawił się w Chorzowie, by pożegnać się z Grosickim, pojawił się w telewizyjnym studio, by wytłumaczyć dlaczego nie zagrał i o co chodzi w całej tej sytuacji. I nawet go rozumiem, że jest zmęczony psychicznie po wyczerpującym sezonie. Podobnie jak "Grosik", napastnik Barcelony jest u schyłku kariery i trudno mu wykrzesać tyle, ile dawał z siebie kilka lat temu. O ile w przypadku braku Kamila Grosickiego w kadrze, to na skrzydłach mamy niezły potencjał wśród jego następców (np. Nicola Zalewski czy Jakub Kamiński), o tyle Robert Lewandowski wciąż jest wręcz niezbędny w tej drużynie. Jednak musi to być "Lewy", który jest gotowy do gry mentalnie. Robert przyznał, że jego główną motywacją do gry w kadrze jest wsparcie kibiców. I to jest smutne, że ani trener, ani prezes PZPN Cezary Kulesza nie byli w stanie przekonać go do tego, by wziął udział w zgrupowaniu i zagrał przeciwko Finlandii. To ewenement na światową skalę, że kapitan drużyny narodowej stawia się w Chorzowie, ale tylko po to, żeby pożegnać odchodzącego z kadry kolegę. Mówimy o zawodniku, który nie jest kontuzjowany, tylko otwarcie przyznaje, że w tej chwili nie ma w sobie siły mentalnej, by zagrać w drużynie narodowej. A co najgorsze, to źle świadczy nie o nim, a głównie wspomnianym selekcjonerze...