Zobacz szczegóły z Super Lig Maciej Słomiński, Interia: - W nowym klubie zostałeś zaprezentowany z kilkunastoma innymi zawodnikami Ankaragucu ostatniego dnia okna transferowego. To musiało być surrealistyczne przeżycie - stać dookoła stołu z tyloma piłkarzami? Daniel Łukasik, zawodnik Ankaragucu: Nie oceniam tego. Każdy klub znajduje się w rożnej sytuacji. W Ankaragucu sytuacja wymagała tego, żeby skorzystać ze zniesienia zakazu transferowego. Tym bardziej, ze klub walczy o utrzymanie. Trochę to było jak polowanie i wybieranie z tego, co zostało w ostatnim dniu okienka, ale z perspektywy czasu można powiedzieć, że wiele wyborów było trafnych. Podpisałeś kontrakt, a za dwa dni pierwszy mecz z Kasimpasą. Znałeś imiona i ksywy reszty zawodników? - Aklimatyzacja w klubie przebiega różnie. Czasami zawodnikowi daje się trochę czasu na zapoznanie ze wszystkim, a czasami od razu trzeba grać. Tak było w moim przypadku, tempo było ekspresowe. Mój czas na wkomponowanie się w zespół liczył się w godzinach, nie dniach lub tygodniach. Wszystko było dla mnie nowe, łącznie z zawodnikami, których kompletu imion w pierwszym meczu nie znałem. Ankara jest stolicą Turcji. Jaki to w ogóle jest miasto? Pewnie Michał Pazdan pokazał to i owo nowo przybyłym, Michalakowi i tobie? - To stolica, nie brakuje tu niczego. Można ją porównać do wielu europejskich miast. Jakbyś porównał poziom ligi polskiej i tureckiej? - Każda liga, każdy kraj jest inny. Specyfika tureckiej ligi różni się od polskiej Ekstraklasy. Jest bardzo dużo jakości w ofensywie i to na pewno podnosi jej atrakcyjność. Większość drużyn jest bardzo mocna w grze do przodu - grają tutaj topowi zawodnicy jak Falcao, Boateng czy Demba Ba. Czy coś Cię w Turcji zaskoczyło? - Ludzie są bardzo pomocni, mogę powiedzieć, ze są podobni do Polaków. Na pewno dużym plusem jest pogoda.