- Chyba inaczej wyobrażał pan sobie pierwsze miesiące w Rosji. Pech towarzyszył panu na boisku i poza nim. - Nigdy wcześniej nie byłem w Moskwie i faktycznie wszystko wyglądało zupełnie inaczej niż wcześniej sobie wyobrażałem. Miastem na pewno się zachwyciłem. FK jest moim pierwszym zagranicznym klubem. Przez pryzmat czasu mogę powiedzieć, że już się przyzwyczaiłem i jest coraz lepiej. Pech faktycznie towarzyszył mi od samego początku. Zaraz po przyjeździe skradziono mi samochód, potem złapałem kontuzję. - Na domiar złego nie mógł pan znaleźć wspólnego języka z trenerem. Krytykując go nie poprawił pan chyba swojej sytuacji? - To prawda. Miałem barierę językową z trenerem, po angielsku mogłem porozumiewać się tylko z innymi piłkarzami zagranicznymi. Kłopoty z trenerem zaczęły się podczas obozu w górach. Miałem problemy z tętnem, jednak on kazał mi dalej ćwiczyć, potem złapałem kontuzję. Zobacz galerię zdjęć Natalii, dziewczyny Damiana. - Co szczególnie zadziwiło pana w lidze rosyjskiej? -W Rosji bardzo powszechnie stosuje się pressing i na pewno gra jest tu bardzo ciężka. - Nie tak dawno miał pan przykre zderzenie z zawodnikiem rosyjskim, czyżby tamtejsza liga przypominała Premiership? - W każdej lidze walka jest na całego. Dzisiejszy futbol jest bardzo siłowy. Trzeba do tego przywyknąć. Nie ma co narzekać, nie jesteśmy kobietami. To w końcu męska gra. - Które miejsce mogłaby zająć Wisła, Dyskobolia lub Legia w Rosji? - Trudno powiedzieć. Po półrocznym pobycie mogę powiedzieć, że w Rosji liga jest trochę silniejsza od naszej ekstraklasy. Myślę jednak, że wspomniane trio śmiało dałaby sobie radę. Uważam, że w tabeli te drużyny znalazłyby się w pierwszej piątce. Dzisiejsza piłka polega na taktyce i przygotowaniu fizycznym. Różnicy dużej nie widzę, poziom jest zbliżony, ale w Rosji gra się dużo ciałem, co zresztą osobiście bardzo odczuwam. - Porozmawiajmy może o Wiśle, czemu aż tylu zawodników opuściło ten klub? - Z Wisły uciekali zawodnicy, którzy byli w niej najdłużej. Jeśli chodzi o mnie grałem w Krakowie półtora roku. Zdobyłem mistrzostwo, byłem przyzwyczajony do poziomu ligi polskiej i brakowało mi wyjazdu zagranicę. Czułem, że to był ten moment. Pojawiła się propozycja i postanowiłem skorzystać. - A nie ma pan czasem ochoty wrócić do Wisły, choćby teraz, gdy potrzebuje ona bardzo wzmocnień? - Szczerze mówiąc, to czasami miewam takie myśli. Bardzo chciałbym tam wrócić, ale przecież zrobiłem już krok w drugą stronę. Sercem dalej jestem z Wisłą, oglądam ich mecze. Jestem jednak zawodnikiem FK, mam ważny kontrakt i myślami muszę być tutaj. - Czyli oznacza to, że po zakończeniu kontraktu wróci pan do Wisły? - Chciałbym, często mam takie myśli. Tak jak mówiłem, póki co muszę się skupić na grze w Moskwie. - Do reprezentacji jest pan systematycznie powoływany, jednak nie może pan wygrać rywalizacji. Czy pogodził się pan z rolą rezerwowego u Janasa? - Każdym meczem można trenera przekonać, ponieważ każde spotkanie jest inne, a i zawodnik jest w różnej dyspozycji. Czasami zdarzało się, że przyjeżdżałem z jakąś kontuzją albo w ogóle nie byłem powoływany właśnie ze względu na urazy. Myślę, że trener powołuje stałe grono piłkarzy, do których ma zaufanie. Myślę, że potwierdzam, że nadaję się do tej kadry. Bardzo zależy mi na reprezentacji. - Ostatnio Frankowski stwierdził, że prezentował się najlepiej z napastników, a jednak nie zagrał. Czy faktycznie w kadrze grają ci zawodnicy, którzy reprezentują barwy najlepszych klubów, czy może o miejscu decyduje forma? - Na pewno najważniejsza jest aktualna dyspozycja. Trener ma bardzo ciężkie zadanie, bo kadra jest liczna i na pewno trudno dojrzeć wszystkich piłkarzy, którzy są w dobrej formie. Czasami więc o powołaniu może decydować to, co o zawodniku się przeczyta lub usłyszy. Trenerowi byłoby bardzo ciężko, aby obserwować poczynania każdego z reprezentantów. Zobacz galerię zdjęć Natalii, dziewczyny Damiana. Rozmawiał: Tomasz Parzybut/Tylko Piłka