W podpisie monachijski dziennik wyraża nadzieję, iż niemieccy kadrowicze wybrali się do Portugalii nie tylko na wypoczynek. Niemcy pocieszają się, że nawet cztery punkty (np. przy porażce z Holandią, zwycięstwie nad Łotwą i remisie z Czechami) mogą zagwarantować drugie miejsce w grupie D i awans do ćwierćfinału, a stąd już przecież niedaleko do upragnionej strefy medalowej.- Wiemy, że jesteśmy drużyną turniejową - wyjaśnia Voller, a kapitan ekipy Oliver Kahn oświadcza: - Jestem zdecydowanie w superformie. Bardziej sceptyczni są zwykli i wierni kibice. - Nie mamy żadnych szans, nawet nie wyjdziemy z grupy - powiedział pracownik recepcji w Lindner Congress Hotel w Dusseldorfie. - Wygrają Włosi. Pesymistą był także dziennikarz niemiecko-francuskiej telewizji "Arte". - Czasami udawało nam się wygrywać przy słabej grze - stwierdził. - Nie tym razem, zresztą zwyciężać powinni najlepsi. Niektórzy mają jednak nadzieję, jak chociażby redaktor naczelny piłkarskiego magazynu "Kicker". W swoim komentarzu w najnowszym numerze odwołuje się on jednak do odległej historii, jaką był triumf Niemców w 1954 roku w MŚ w Szwajcarii. Skazywani na klęskę gracze z Niemiec Zachodnich pokonali wówczas "wielkich" Węgrów 3:2. "Może 50 lat po cudzie w Bernie, nastąpi cud w Lizbonie" - pisze Rainer Holzschuh Na weryfikację tych zapowiedzi przyjdzie pora dopiero we wtorek, kiedy to w swoim pierwszym meczu nasi zachodni sąsiedzi zmierzą się z Holandią. A już za 10 dni (koniec rozgrywek grupowych) okaże się, czy piłkarze Vollera zapamiętają Portugalię tylko z pięknej plaży w Almancil.