Zdarzały się lata, w których reprezentacja Polski w pierwszym półroczu nie rozegrała ani jednego oficjalnego meczu (1925, 26, 30, 54, 2020 - to ostatnie wspomnienie najświeższe, spowodowane pandemią). Zdarzało się również jednak, że zaczynała sezon międzynarodowy bardzo wcześnie. Oczywiście wszystkie spotkania w tym okresie były towarzyskie. Nie miały więc istotnego znaczenia, ale o kilku warto wspomnieć - zarówno ze względu na rywala, jak i okoliczności. Jules Rimet na dworcu Przed wojną reprezentacja Polski zagrała tylko raz w styczniu. Było to w 1939 roku - nasza kadra stoczyła wówczas prestiżowy towarzyski mecz z Francją. "L’Auto" - ówczesny największy dziennik sportowy we Francji - pisał, że "sportowcy polscy nie kryją radości dojścia do skutku dawno upragnionego meczu, z drugiej strony zdradzają by drużyna stanęła na wysokości zadania". Ciekawostką jest fakt, że kadra przygotowywała się w... Katowicach na obiektach należących do dzisiejszej AWF, przy ulicy Raciborskiej. W związku z decyzją kierownictwa polskiego polecającą Polakom niezwłoczny powrót do kraju zaraz po meczu "L’Auto" złośliwie przypuszczało, że "ten szybki powrót był spowodowany obawą powtórzenia się znanego incydentu z roku 1937, kiedy kilku graczy drużyny polskiej dopuściło się w czasie zabawy w lokalach rozrywkowych nielicujących z honorem sportowców wybryków" (to temat na inne opowiadanie). Mecz odbył się w niedzielę, Polacy przyjechali do Paryża wieczornym pociągiem w piątek. Myślę, że nigdy w całej historii nie witała naszej reprezentacji bardziej dostojna delegacja gospodarzy. Na dworcu czekali bowiem Jules Rimet, prezes francuskiego związku piłkarskiego, pomysłodawca idei mistrzostw świata i fundator pucharu, który Brazylia przejęła na własność w 1970 roku, oraz sekretarz Henri Delaunay, który wspólnie z Rimetem założył francuski związek, a potem mocno zaangażował się w ideę utworzenia mistrzostw Europy, które pierwszy raz odbyły się pięć lat po jego śmierci (puchar wręczany mistrzom Europy do dziś nosi jego nazwę). Nazajutrz Polacy obejrzeli mecz Francja B - Luksemburg i poszli na wieczorny seans do kina, już nie na dancing. Kolejnego dnia rozegrali mecz na Parc des Princes w obecności 30 tysięcy widzów. Francuzi byli dużo lepsi, wygrali 4-0, gole strzelali napastnicy grający na wcześniejszych mistrzostwach świata: Emile Veinante i Oscar Heisserer. Ostatnią bramkę wbił Mario Zatelli, który zagrał w reprezentacji Francji tylko w tym jednym meczu, ale po wojnie zasłynął jako znakomity trener. W polskiej drużynie najlepszy był... bramkarz - Adolf Krzyk. "Francuzi mają wiele okazji do strzelenia dalszych bramek, ale Krzyk jest nie do pokonania. Nawet najlepszy gracz Francuzów Larbi Ben Barek nie może zmusić świetnego Krzyka do kapitulacji. Francuzi byli drużyną bezwzględnie lepszą od Polaków. Tak pod względem technicznym, jak i taktycznym, co najmniej 50 procent lepsi od Polaków" - przyznawała "Polska Zachodnia". Ernest Wilimowski tym razem nie pomógł. To był ostatni mecz w reprezentacji Michała Matyasa, legendy lwowskiej Pogoni, który "usiłował wprowadzić pewien porządek w grę napadu". Po wojnie zaznaczy się w historii Polonii Bytom i Górnika Zabrze (prowadził tę drużynę w finale Pucharu Zdobywców Pucharów w 1970, przyp. aut.) Sto tysięcy za Jerzego Sadka Najwcześniej, bo już 5 stycznia, Polacy rozegrali mecz w 1966 roku. To było niezwykła gra, bo pierwszy raz w historii Polacy spotkali się z Anglią, w dodatku na jej terenie - pół roku później gospodarze zdobędą mistrzostwo świata. Zaraz po świętach reprezentanci wyjechali na zgrupowanie do Wołomina. To był ostatni mecz tej kadencji dla selekcjonera Ryszarda Koncewicza (dwa miesiące wcześniej Polska została rozbita we Włoszech 1-6 w eliminacjach na angielski mundial). 3 stycznia Polacy wylecieli do Londynu, potem do Liverpoolu, gdzie zagrali na Goodison Park, obiekcie Evertonu. W składzie gospodarzy zagrało ośmiu piłkarzy, którzy za kilka miesięcy zdobędą mistrzostwo świata. Polacy wystawili czterech debiutantów, w tym dwóch świetnych śląskich pomocników - Jana (Willi) Wilima z Szombierek i Zygmunta Schmidta z GKS-u Katowice. Polacy zagrali nadspodziewanie dobrze, pierwsi oddali strzał w tym meczu za sprawą Jerzego Sadka. Właśnie snajper ŁKS uzyskał dla Biało-Czerwonych tuż przed przerwą prowadzenie. Mecz był świetny, po przerwie Anglicy cisnęli w błocie i śniegu, ale Polacy stanęli na wysokości zadania i nie ograniczali się jedynie do obrony. Gospodarze zdołali wyrównać kwadrans przed końcem po strzale głową niezawodnego Bobby’ego Moore’a. Mogły paść kolejne bramki, ale Anglicy trafili w poprzeczkę, a Polacy w słupek, skończyło się na 1-1. Trener Alf Ramsey po meczu mówił, że nie było ani jednego Polaka, który zagrałby słabo. Po meczu działacze Evertonu dawali za Sadka 100 tysięcy funtów, Jacek Gmoch w swojej biografii napomyka, że jego chcieli za 150 tysięcy. Oczywiście transfery nie doszły do skutku. Dywan za króla strzelców Niezwykły był epizod z 1984 roku, kiedy w Polsce brakowało wszystkiego. Polacy pod wodzą trenera Antoniego Piechniczka pojechali do Indii na Puchar Nehru. Zaraz po świętach selekcjoner zarządził zgrupowanie w Wiśle. W sylwestra po noworocznym toaście wszyscy poszli spać. Nikt nie protestował, każdy chciał jechać do Indii. W turnieju zagrali gospodarze, reprezentacje Arentyny, Chin, młodzieżówka Rumunii i Vasas Budapeszt. Polakom poszło świetnie. Zremisowali 1-1 z Argentyńczykami prowadzonymi przez Carlosa Bilardo, kilku zawodników z tamtej drużyny (Jorge Burruchaga, Nery Pumpido, Ricardo Giusti) zostanie w Meksyku mistrzami świata. Biało-czerwoni dwukrotnie pokonali Chińczyków, wygrali tez z Indiami. Na meczu była premier Indira Gandhi, turniej wzbudzał ogromne zainteresowanie, na trybunach zasiadało 80 tysięcy ludzi. Po ostatnim meczu nagrody wręczał... Bobby Moore. Polacy dostali czek na 54 tysiące dolarów i 45 tysięcy rupii. Piłkarze chcieli te pieniądze rozdzielić między siebie, ale działacze nie pozwolili. Nietypową nagrodę przywiózł Roman Wójcicki - dywan za tytuł króla strzelców; wysoki stoper wbił w tych meczach trzy gole i to wystarczyło. Wszyscy piłkarze dostali w nagrodę pierścionek z brylantem. Sztucznym. *** Lista styczniowych meczów reprezentacji Polski 5 stycznia 1966, Liverpool: 1-1- z Anglią 11 stycznia 1984, Kalkuta: 2-1 z Indiami 15 stycznia 1984, Kalkuta: 1-0 z Chinami 17 stycznia 1984, Kalkuta: 1-1 z Argentyną 17 stycznia 2010, Nakhon Ratchasima: 3-1 z Danią 18 stycznia 2014, Abu Dhabi: 3-0 z Norwegią 20 stycznia 2014, Abu Dhabi: 1-0 z Mołdawią 20 stycznia 2010, Nakhon Ratchasima: 3-1 z Tajlandią 22 stycznia 1939, Paryż: 0-4 z Francją 23 stycznia 2010, Nakhon Ratchasima: 6-1 z Singapurem 25 stycznia 1981, Tokio: 2-0 z Japonią 26 stycznia 2000, Kartagena: 0-3 z Hiszpanią 27 stycznia 1981, Tokushima: 4-2 z Japonią 27 stycznia 1984, Kalkuta: 1-0 z Chinami 30 stycznia 1981, Nagoya: 4-1 z Japonią Paweł Czado