Zobacz wszystkie wzmocnienia klubów T-Mobile Ekstraklasy! Eleganckie, nowe stadiony już są. Wciąż dręczy nas jednak perspektywa "podziwiania" na nich piłkarzy przewracających się o własne nogi. Tragiczny stan szkolenia w Polsce, to podstawowa bariera, która nie pozwala podnieść głowy klubom i reprezentacji. Franciszek Smuda znalazł na to sposób własny - naturalizuje i ściąga do kadry, kogo się da: z Francji, lub z Niemiec. Kluby stawiają na obcokrajowców, mimo iż zaledwie, co czwarty zasługuje na miano kogoś więcej niż piłkarskiego wyrobnika. Działacze PZPN stawiają za to na siedzibę za 12 mln euro, nie rozumiejąc, że to nie mury i marmury świadczą o nich i polskiej piłce. Fatalny stan wyszkolenia Świadectwo stanu naszej piłki to 15 lat upływających od ostatniego występu polskiego klubu w Champions League oraz ćwierć wieku od ostatniej wielkiej piłkarskiej imprezy, na której reprezentacja Polski wytknęła nos poza fazę grupową. Jedno i drugie ma wspólny mianownik - fatalny stan wyszkolenia naszych graczy. Nie tylko Smuda, ale także Robert Maskaant radzi sobie przez import. W Wiśle jest zaledwie trzech polskich graczy, zapewne właśnie dlatego jest najlepsza w kraju. Jej szefowie nie pozbędą się jednak dręczącego uczucia, że nie stworzyli nic więcej niż zespół zaściankowy, o ile nie przebije się on do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Tytuł mistrza Polski w skali Europy dawno się już zdewaluował. Awans Wisły nie zmieniłby stanu polskiej ligi, ale dał jej wielki impuls i bardzo ją dowartościował. W ostatnich latach kibice zaczęli się niebezpiecznie przyzwyczajać do porażek z rywalami z Kazachstanu, czy Estonii. Kłaniając się w pas Frankowskiemu Naszej lidze potrzebny jest więc mistrz, który zwróciłby nadzieję, że polski futbol ma prawo marzyć o pozycji w hierarchii obok Czech, czy Słowacji. To warunek konieczny, ale niewystarczający. W lidze muszą grać młodzi, których rozwój kibice śledziliby z zapartym tchem. Kłaniając się w pas dokonaniom 37-letniego Tomasza Frankowskiego, chciałoby się podziwiać w Ekstraklasie także młode, zdolne wilki, głodne europejskiej kariery w klubach i reprezentacji. Kogoś w typie Kuby Błaszczykowskiego, czy Roberta Lewandowskiego zanim wyjechali do Borussii Dortmund. I musi ich być wielu. Wtedy polska liga stanie się warta tego, byśmy wyczekiwali nowego sezonu. Niedawno niemiecki "Bild" zapytał swoich czytelników: której gwiazdy Bundesligi oczekujesz najbardziej w zbliżającym się sezonie? Genialny Holender Arjen Robben (Bayern) i legendarny Hiszpan Raul Gonzalez (Schalke) zajęli drugie i trzecie miejsce, przygasła gwiazda Francka Ribery'ego (Bayern) - Francuz był dopiero dziewiąty, mimo iż obiecuje grę na poziomie Leo Messiego. Zwyciężył, i to dość zdecydowanie Mario Goetze, 19-letni skrzydłowy Borussii Dortmund, który wysłał na ławkę rezerwowych kapitana reprezentacji Polski Kubę Błaszczykowskiego. Bajka o żelaznym wilku Doskonale Niemców rozumiem. Nie ma nic bardziej fascynującego niż młody talent, któremu wróży się wielką przyszłość. My w ten sposób patrzymy na Wojciecha Szczęsnego, który jednak w polskiej lidze nie grał i już nie zagra, chyba, że wróci do niej na emeryturę. Gdyby tak jeszcze kilku 20-latków z polskiej ligi budziło podobne nadzieje, nikomu nie przeszkadzałaby perspektywa, że za rok wyjadą do Bundesligi. Niestety moja opowieść wciąż brzmi jak bajka o żelaznym wilku. Można w nowym sezonie czekać na kolejny krok w rozwoju Patryka Małeckiego, ale wciąż to zdecydowanie za mało, by mogło mieć wpływ na jakość całej ligi. Boniek: To będzie ekspresowa Ekstraklasa Mielcarski: Trzy mocarstwa i atak starych wyjadaczy Typuj wyniki meczów Ekstraklasy i wygraj skuter!