Najniższy napastnik na boisku zdobył gola po strzale głową. - Głowa jest dobra, nie od parady - żartował "Pepe" w przeprowadzonej przez serwis wislakrakow.com wieczornej rozmowie. Jak swą zdobytą bramkę zapamiętał sam egzekutor? - Było rozegranie, szybka zmiana strony. Widziałem, że "Mały" dośrodkowuje piłkę, więc stanąłem na środku, bramkarz wybiegł, wykorzystałem to, wyskoczyłem i strzeliłem bramkę, zdarza się - opowiadał ot tak, jakby nic się nie stało. - Cieszę się, że w tych dwóch sparingach strzeliłem dwie bramki, bo to na pewno pomoże mi zrealizować swój cel jakim jest wywalczenie miejsca w pierwszym składzie. W sparingu z Rużomberokiem Ćwielong również strzelił bramkę głową, co bardzo ciekawe zważywszy na jego niski wzrost. - Może jestem skoczny, może też potrafię znaleźć się w danej sytuacji. Bywa też tak, że zawodnicy przeciwnej drużyny bardziej koncentrują się na tych wysokich zawodnikach niż na niższych, może dlatego łatwiej mi strzelać bramki głową. Świetna wrzutka wprost na głowę Ćwielonga była autorstwa Patryka Małeckiego, z którym Piotrek mieszka w jednym pokoju. Obaj zawodnicy razem spędzają niemal cały wolny czas, razem jadają posiłki, chodzą do sauny i szukają siebie na boisku. - Dobrze się rozumiemy i dzięki temu łatwiej przychodzi nam współpraca na boisku. Cieszy mnie, tak samo jego, że on asystuje, a ja strzelam bramki. Chcielibyśmy, aby zawsze tak było, co przyniosłoby korzyść i nam, i drużynie. Nieco bardziej utrudniona jest komunikacja z Beto, w parze z którym "Pepe" najczęściej jest wystawiany w ataku. - Staramy się zgrywać razem. Paweł i Rafał byli na kadrze, więc nie mogli grać z nami. Paweł jedynie wszedł w drugiej połowie. Zobaczymy jak będzie to wyglądać w następnych sparingach, może trener coś zmieni. Póki co trener Skorża konsekwentnie próbuje ustawienia 4-4-2. Niepodważalne miejsce w napadzie ma Paweł Brożek, rywalizacja o to kto będzie jego partnerem wciąż trwa. Ćwielong ma w niej naprawdę spore szanse, bo Beto nie pokazuje nic specjalnego, wprawdzie przewyższa go wzrostem, ale zdecydowanie pozostaje w jego zasięgu. - Nie można zapomnieć o Rafale Boguskim. Konkurencja jest spora, ale to tylko pomoże nam, żeby mieć coraz lepszą formę. Ja dążę do swego celu, którym jest gra w pierwszym składzie i to jest dla mnie najważniejsze. Podczas zgrupowania w Olivie Ćwielong był sprawdzany również w roli skrzydłowego. - Dla mnie najważniejsze będzie to jak będę grał, a na jakiej pozycji to już będzie zależało od trenera. Cieszę się, że trener stawia na mnie, staram się zagrać jak najlepiej w każdym meczu i na razie to wychodzi. Dla mnie gra na boku nie jest problemem. Mogę grać na lewej stronie i w ataku. Tylko od trenera zależy jaką ma koncepcję na dany mecz. Na pierwszym zgrupowaniu grałem na lewej pomocy, na tym gram w ataku - mi to odpowiada. Piotr Ćwielong znacznie się zmienił od dnia, kiedy obserwował z boku trening Wisły, a sprawa jego transferu do Krakowa była dopinana. Od tamtego dnia minęło już sporo czasu, a "Pepe" coraz śmielej puka do drzwi pierwszego zespołu. - Gdybym nie czuł się na siłach walczyć o miejsce w składzie, to by mnie tu nie było. Robię swoje i myślę, że to zaowocuje. Wszystko zweryfikuje boisko, bo sparing sparingiem, ale to mecze ligowe będą najważniejsze. Piotr Ćwielong ma ambicje związane z Wisłą, nie myśli już o żadnym wypożyczeniu. - Dla mnie wypożyczenie już się skończyło. Chciałbym zadomowić się w Wiśle i pograć tutaj, bo jeśli naprawdę chce się dobrze grać w piłkę, to powinno się występować w takim klubie i z nim coś zdobywać. Wydaje się, że filigranowy napastnik wykorzystał szansę od trenera Skorży. Prezentuje się w sposób, który szkoleniowcowi musi dawać do myślenia. - Robię wszystko, aby trener miał jak największy problem. Myślę, że udaje mi się to w jakiś sposób. Ja nie jestem od oceniania, mam nadzieję, że trener widzi to jakoś z boku, bo to on podejmuje decyzje. Ja robię swoje. W pierwszej połowie, jeszcze zanim zdobył wyrównującego gola, trener Skorża przekazywał mu swymi okrzykami całą masę informacji. Piotrek tylko kiwał swą zwieszoną głową. - Trener stara się nam pomagać w każdy sposób. Zawsze te jego podpowiedzi biorę do siebie i w następnej akcji staram się poprawiać to czego trener chce. To jest bardzo dobre, bo trener lepiej widzi z góry sytuację na boisku i stara się, aby nam wszystko wychodziło lepiej. Po sparingu szkoleniowiec Wisły był niezadowolony. Nawet strzelec jedynej bramki nie mógł liczyć na taryfę ulgową. - Gramy całą drużyną i całą drużyną przegrywamy. Jeśli chodzi o takie bójki, to wszyscy dostajemy reprymendę jako cała drużyna. Myślę, że w następnym meczu będziemy grać tak, aby nie dochodziło do żadnych bójek. Gdy doszło do tej niesportowej w końcówce meczu Piotr już od dawna siedział z boku boiska. Na niewielkim zniesieniu, w towarzystwie Małeckiego, oglądał końcówkę meczu. - To są emocje, każdy reaguje inaczej, dziś wynikła taka sytuacja, mam nadzieję, że w następnych meczach będzie już lepiej. Obaj zawodnicy spokojnie siedzieli i z boku przyglądali się bijatyce. Co było impulsem do tego, że wstali z miejsc? - Dwie drużyny zaczęły bójkę, wszyscy wskakiwali w ten tłum, więc nam nie zostało nic innego jak podnieść się i dołączyć do tego. Szkoda, że doszło do takiej sytuacji, ale to tylko piłka, każdy musi odreagować w jakiś sposób.