Pierwotnie drugi mecz finałowy zaplanowano na sobotę na stadionie Monumental, czyli obiekcie River Plate, ponieważ jednak autokar Boca Juniors został wcześniej zaatakowany, a cześć piłkarzy została ranna, przełożono go na następny dzień. W niedzielę także się jednak nie odbył, gdyż zaprotestowali przedstawiciele Boca Juniors. Carlos Tevez, napastnik "Los Xeneizes", powiedział, że drużyna nie była w stanie grać, a Perez dodał, że oprócz urazów, strach był głównych czynnikiem, że zespół nie chciał wystąpić na Monumental. "Nie mogę grać na boisku, gdzie wiem, że mogę zginąć. Jak można grać na stadionie, gdzie nie ma żadnej ochrony? Co będzie, jeśli zagramy i zwyciężymy? Kto nas stamtąd zabierze?" - mówił Perez. "Ludzie byli jak szaleni, zanim mecz się zaczął, wyobraźcie sobie, co by się stało, gdybyśmy wygrali na ich boisku? Mogliby mnie zabić. A ja mam trzy córki. Kiedy wróciłem do domu najstarsza przytuliła mnie z płaczem" - dodał. Po sobotnich wydarzeniach Perez został przewieziony do szpitala, a następnie wrócił z opatrunkiem na oku. "Kiedy opuszczałem stadion w karetce, ludzie wciąż rzucali w niego kamieniami. To nie jest mała rzecz" - tłumaczył 33-latek. "Jestem smutny z powodu wszystkiego, co się stało. Moje oko jest mocno podrażnione, ponieważ szkło z rozbitej szyby w autokarze poleciało na wszystkie strony. To był haniebny epizod" - powiedział Perez. We wtorek oba kluby oraz włodarze CONMEBOL, czyli federacji piłkarskiej Ameryki Południowej, rozmawiali na temat nowej daty i lokalizacji. "Mecz będzie grany poza Argentyną, ponieważ warunki nie pozwalają na to, by było inaczej" - zaznaczył prezes CONMEBOL Alejandro Dominguez podczas wtorkowej konferencji prasowej w siedzibie konfederacji w Asuncion. Pojedynek odbędzie się 8 lub 9 grudnia. W pierwszym spotkaniu padł remis 2-2. Pawo