Dzisiejsze spotkanie miało być wielkim świętem w Argentynie. O potężnym zainteresowaniu konfrontacją obu zespołów doskonale świadczył fakt, że ostatni trening piłkarzy Boca Juniors obejrzało aż 50 tysięcy kibiców. Święto jednak zamieniło się w piekło i nie ma w tym krzty przesady. Zmierzający na stadion autokar z piłkarzami Boca został w bandycki sposób obrzucony wszystkim, co popadło, łącznie z kamieniami i butelkami. Opublikowane w mediach społecznościowych zdjęcia oraz materiały wideo nie pozostawiają wątpliwości, jak skandalicznego występku dopuścili się kibice. W autokarze praktycznie wszystkie szyby zostały wybite, a szkło raniło piłkarzy. Poszkodowani zostali m.in. Carlos Tevez, Pablo Perez, Gonzalo Lamardo, Nahitan Nandes, Dario Benedetto, Mauro Zarate, Ramon Abila i Agustin Almendra. Jakby tego było mało, do wnętrza pojazdu dostał się gaz pieprzowy, który spowodował problemy żołądkowe u sporej części zawodników. U kapitana zespołu Pereza i Lamardo doszło do uszkodzenia oczu, obaj trafili do szpitala, gdzie założono im opatrunki. Można było oczekiwać, że po takim skandalu południowoamerykańska konfederacja piłki nożnej podejmie najsurowsze kroki. Tak się jednak nie stało i CONMEBOL wydał komunikat, że spotkanie zostanie przesunięte najpierw o godzinę, później na 19.15, a następnie 19.45 lokalnego czasu (godz. 23.45 w Polsce). Ostatecznie mecz przełożono na niedzielę, na godz. 21 polskiej strefy czasowej. To mocno kontrowersyjna decyzja, patrząc w jakim stanie fizycznym i psychicznym byli gracze Boca Juniors. Szatnia gości na Estadio Monumental przypominała salę pourazową, a nie miejsce, gdzie czuć ducha walki i rywalizacji. Co ciekawe, nawet trener River Plate Marcelo Gallardo miał optować za przełożeniem meczu, rozumiejąc wagę zajścia. Tymczasem komisja lekarska CONMEBOL w oficjalnym dokumencie stwierdziła, że według niej urazy nie są wystarczająco poważne, aby uzasadnić zawieszenie meczu. Jakby na kontrze dziennikarz Martin Mazur, piszący m.in. dla "FourFourTwo", "La Gazzetta dello Sport" i "The Guardian", bardzo ostro ocenił zachowanie południowoamerykańskiej federacji. - Najwyraźniej CONMEBOL uważa, że nie polało się wystarczająco dużo krwi, aby przełożyć spotkanie. - Nie czujemy się na siłach, aby zagrać ten mecz. Jednak wymusza się na nas, byśmy wyszli na boisko" - głośno wykrzyczał Carlos Tevez. Z kolei przewodniczący FIFA Gianni Infantino miał wypowiedzieć następujące słowa: "Chcę, aby ktoś poniósł za to odpowiedzialność, ale mecz musi być już dziś rozegrany". Jedno z nagrań doskonale ilustruje, do czego zdolni są fanatyczni fani w Argentynie, byle tylko wnieść na stadion race świetle służące do oprawy meczu. Widać na nim dokładnie, jak flary są mocowane do talii małego dziecka, które z założenia nie przechodzi szczegółowej kontroli osobistej. "Co za wstyd!" - zareagował na Twitterze były gwiazdor Barcelony i reprezentacji Hiszpanii, Carles Puyol. W podobnym tonie, piętnując zachowanie chuliganów, wypowiedział się były idol argentyńskich kibiców, przed laty wyśmienity napastnik Gabriel Omar Batistuta. "Kolejna szansa stracona przed całym światem, który nas obserwuje. Haniebne, godne ubolewania". Pierwszy mecz finału tych najbardziej prestiżowych rozgrywek klubowych w Ameryce Południowej zakończył się remisem 2-2. Bezpieczeństwa na obiekcie River Plate ma strzec ponad dwa tysiące policjantów. Kibiców gości nie będzie na stadionie, podobnie jak to było w pierwszym meczu. Zwycięzca 58. edycji Copa Libertadores otrzyma sześć milionów dolarów nagrody, co jest podwojeniem stawki w porównaniu do 2017 roku. AG