Takiego składu finału najbardziej prestiżowych klubowych rozgrywek w Ameryce Płd. nigdy wcześniej nie było. Według Argentyńczyków, spotkania tych dwóch klubów są tym, czym rywalizacja Boston Celtics z Los Angeles Lakers w lidze koszykówki NBA czy piłkarskie mecze Barcelona - Real Madryt bądź Anglia - Szkocja. Zmagania Boca Juniors z River Plate, nazywane "Superclasico", wywołują w ojczyźnie Diego Maradony największe możliwe emocje i jak podkreślają kibice obu zespołów "nie są dla osób o słabym sercu". Najbliższe dwie potyczki będą miały dodatkowy smaczek, bo stawką będzie miano najlepszego drużyny kontynentu. "Dostaję gęsiej skórki na samą myśl. Jak wyjaśnić, o chodzi w tej rywalizacji? Nie sposób, trzeba tam być i to przeżyć" - przyznał 45-letni Gonzalo Rodriguez Peralta, fan River, który oficjalnym członkiem tego klubu został za sprawą ojca już w... dniu urodzin. Dwa najbardziej utytułowana i popularne kluby argentyńskie zmierzą się w finale Copa Libertadores po raz pierwszy, choć Boca ma w dorobku sześć triumfów w rozgrywkach, których historia sięga 1960 roku, a River Plate - trzy. Lepszy pod tym względem jest ich lokalny rywal - Independiente, który był najlepszy siedmiokrotnie. "Boca i River sprawiły, że dziś o tym finale mówi cały świat. Już dawno żadne wydarzenie z udziałem argentyńskich drużyn nie wywołało tak olbrzymiego zainteresowania. Oprócz niewątpliwego sukcesu sportowego, oba kluby mają wielkie zasługi propagatorskie i marketingowe" - uważa 45-letni trener Boca Juniors Guillermo Barros Schelotto. W sobotę odbędzie się pierwsza odsłona decydującego dwumeczu. Na stadionie Boca, czyli słynnej "La Bombonerze" z powodu prostokątnego kształtu. Rewanż dwa tygodnie później na Estadio Monumental de Nunez, gdzie Argentyna w 1978 roku wywalczyła pierwszy tytuł mistrza świata. Ze względów bezpieczeństwa w obu spotkaniach nie będą mogli uczestniczyć kibice gości. Tak dzieje się już tradycyjnie od 2013 roku i nawet apele w tej sprawie prezydenta kraju Mauricio Macriego, wcześniej prezesa Boca i burmistrza Buenos Aires, na nic się zdały. Najbardziej rozpoznawalne argentyńskie kluby powstały ponad sto lat temu i ich rywalizacja sięga początków poprzedniego wieku. Boca - od nazwy robotniczej, portowej dzielnicy - było dziełem włoskich emigrantów. Długo kwestią sporną były barwy zespołu. W końcu ustalono, że będą nimi bandery statku, który jako pierwszy pojawi się w porcie. Ponieważ okazała się nim jednostka szwedzka, zdecydowano się na kompozycję niebieskiego i żółtego. River Plate - grające najczęściej w białych koszulkach z czerwonym ukośnym pasem, również powstał w tej samej dzielnicy, nawet wcześniej niż Boca, ale w 1925 roku został przeniesiony do zamożnej dzielnicy Nunez. Stąd też przydomek klubu "Los Millonarios", czyli "Milionerzy". Kipiące pasją i emocjami pojedynki piłkarzy i kibiców obu drużyn zostały niegdyś sklasyfikowane przez brytyjską gazetę "The Observer" na pierwszym miejscu w rankingu 50 wydarzeń ze świata sportu, które "każdy kibic powinien zobaczyć zanim umrze". Przez obie ekipy przewinęło się mnóstwo gwiazd światowego futbolu. Dwa sezony w Boca spędził Maradona, na którego zawsze czeka to samo miejsce VIP na klubowym stadionie. Na status idoli zapracowali też choćby Juan Roman Riquelme i Martin Palermo. River Plate z kolei szczyci się tym, że karierę rozpoczął tu legendarny Alfredo Di Stefano, który później pięciokrotnie zdobył Puchar Europy z Realem Madryt. W tym klubie grał również Enzo Francescoli, na którym wzorował się m.in. Zinedine Zidane, który jednemu z synów nadał imię na cześć urugwajskiego piłkarza. W Copa Libertadores oba kluby spotkały się już trzykrotnie, a bilans jest korzystny dla Boca: 2-1. "Nie zamierzamy dyskutować z historią ani jej wymazywać. Ale teraz napiszemy jej kolejny, zupełnie nowy rozdział. I tylko od nas zależy, jaka będzie jego treść" - zauważył 42-letni trener River Plate Marcelo Gallardo, który jako piłkarz występował m.in. w AS Monaco i Paris St. Germain. Ostatnio w rywalizacji krajowej górą byli zwykle gracze River Plate, ale... "To nie będzie pojedynczy mecz ligowy, ale finał. Wielki finał, finał finałów. Od momentu, gdy stało się jasne, że zagramy z odwiecznym rywalem, myślę tylko o tym, jak go pokonać" - wspomniał Barros Schelotto. Dla obu szkoleniowców stawka tego dwumeczu jest jeszcze większa niż prestiż i uwielbienie fanów. Zwycięzca zyska mocny argument w wyścigu o funkcję selekcjonera drużyny narodowej. Gallardo będzie tu nieco pokrzywdzony, gdyż w pierwszym spotkaniu nie zasiądzie na ławce swojej drużyny. To efekt kary za nieodbycie poprzedniej i kontakt ze swoimi piłkarzami w trakcie półfinałowego starcia z broniącym trofeum brazylijskim Gremio Porto Alegre. Najbardziej znanym obecnie zawodnik Boca Juniors to Carlosa Tevez. Ekscentryczny piłkarz ma za sobą udział w dwóch mundialach i grę w takich klubach jak Juventus Turyn, Manchester United czy Manchester City. Jednak największy wkład w awans do finału miał inny napastnik Dario Benedetto, który w półfinałach z Palmeiras Sao Paulo uzyskał trzy z czterech goli drużyny. Z kolei asystami popisuje się regularnie pomocnik Cristian Pavon. Sympatycy River Plate liczą przede wszystkim na Gonzalo "Pity'ego" Martineza, który w dwóch ostatnich potyczkach pokonał bramkarza Boca, a na finał powinien zdążyć wrócić do pełni sił po przebyciu grypy. Inni kluczowi gracze to pomocnicy Enzo Perez i Kolumbijczyk Juan Quintero czy bramkarz Franco Armani. "Presja na obu drużynach jest ogromna, bo to wyjątkowy finał, którego wynik długo będzie pamiętany" - ocenił psycholog sportowy Oscar Mangione, który współpracował kiedyś z Boca, ale jest oddanym fanem... River Plate.