W grupie nie było żadnych wątpliwości. Brazylijczycy dosłownie zmiażdżyli Peruwiańczyków 5-0 i nikt wtedy nie mógł nawet przypuszczać, że podopieczni Ricarda Gareki zajdą tak daleko. Nie było nawet pewne, że przejdą do fazy pucharowej. A jednak! Co więcej, można było przypuszczać, że finał będzie wyglądał zupełnie inaczej. I właśnie jako pierwsi zaatakowali... Peruwiańczycy. Cueva uderzał z daleka z rzutu wolnego, tuż obok słupka, choć Alisson kontrolował lot piłki. Goście przystąpili do tego pojedynku bez żadnego respektu dla "Canarinhos". Tak jakby chcieli potwierdzić, że wyraźne zwycięstwo w półfinale z Chile (3-0), dwukrotnym triumfatorem Copa America z ostatnich lat, po niemal idealnej grze, nie było dziełem przypadku. Zresztą, trener Gareca - Argentyńczyk, już uwielbiany w Peru - postawił na tę samą jedenastkę, która zapewniła awans do finału. Brazylijczycy - pod okiem Neymara siedzącego w loży na Maracanie - zaczęli bardzo spokojnie. Nie rzucili się na rywali, nie chcieli od razu zepchnąć ich do głębokiej defensywy. Jakby mając świadomość, że jeden błąd może wiele kosztować. I gdy przez pierwszy kwadrans niewiele się działo, Brazylijczycy zadali zabójczy cios! Gabriel Jesus z łatwością minął obrońcę na prawym skrzydle, dośrodkował do zupełnie nieobstawionego Evertona, który z bliska pokonał Gallese strzałem po ziemi. Bramkarz Peru nie miał nic do powiedzenia. To było znakomite zagranie brazylijskiego napastnika Manchesteru City i fatalny błąd obrony gości. Ten gol trochę przyćmił Peruwiańczyków. Podopieczni Gareki nie mieli pomysłu, jak przedrzeć się pod pole karne gospodarzy. Inna sprawa, że "Canarinhos" grali bardzo rozważnie. I też groźnie atakowali. Strzał Coutinho minimalnie chybił bramkę rywali. Peruwiańczycy szukali swojej szansy szczególnie przy stałych fragmentach gry, ale bardzo doświadczony blok obronny Brazylii (Dano Alves, Thiago Silva, Marquinhos, Alex Sandro) nie dopuszczał do poważniejszego zagrożenia. W 36. minucie Firmino miał znakomitą okazję na podwyższenie prowadzenia, ale jego strzał głową z kilku metrów poszybował nad poprzeczką. W 41. minucie doszło jednak do zagrania Thiago Silvy ręką w polu karnym i sędzia nie wahał się, aby podyktować jedenastkę. Choć nie było to takie oczywiste, ale nawet po konsultacji VAR decyzja została podtrzymana. Guerrero pewnie pokonał Alissona. Brazylijczycy mogli być załamani, ale odpowiedzieli błyskawicznie. Jeszcze przed przerwą. Po znakomitej akcji Arthura, Gabriel Jesus wszedł odważnie między obrońców i precyzyjnym strzałem strzelił drugiego gola. Takiego "do szatni", niezwykle ważnego. To drugie trafienie młodego Brazylijczyka w tym turnieju - po tym, jak pokonał Armaniego w półfinale przeciwko Argentynie. Na drugą połowę Brazylijczycy wyszli z przekonaniem, że należy strzelić kolejnego gola, aby uniknąć zbędnej nerwówki. Tym bardziej, że Peruwiańczycy wcale nie zamierzali się poddawać. W 50. minucie bliski szczęścia był Coutinho, ale jego uderzenie minęło słupek. Za chwilę w jeszcze lepszej sytuacji był Firmino, po bardzo dobrym podaniu G. Jesusa. Znowu jednak brakło precyzji. Gospodarze zdawali się kontrolować sytuację, choć gra Coutinho, zbyt indywidualna, mogła nieco irytować. Zawodnik Barcelony trzy razy był w dobrej sytuacji tuż przed polem karnym i zamiast szybciej podawać do lepiej ustawionych kolegów, wybierał gorsze rozwiązanie. W 70. minucie doszło jednak do nieoczekiwanej sytuacji, bo Gabriel Jesus - najlepszy z Brazylijczyków - dostał drugą żółtą kartkę i został wyrzucony z boiska! Sędzia uznał, że 22-latek zbyt ostro potraktował Advinculę. Peruwiańczycy natychmiast zwietrzyli szansę. Najpierw Trauco, za chwilę Flores byli blisko pokonania Alissona. Trener Tite błyskawicznie wprowadziił korekty w składzie. Za Firmino wszedł Richarlison, za Coutinho Militao, co było jasnym sygnałem - "Canarinhos" nastawili się na obronę wyniku. Celem stało się oddalenie gry od własnego pola karnego, wytrącanie rywali z rytmu i jak najdłuższe przeciąganie jej, gdy Peruwiańczycy posuwali się do fauli. Kluczowa akcja nastąpiła w 88. minucie. Everton przebojem przedarł się przez obronę rywali, przy walce bark w bark został powstrzymany przez Zambrano (sędzia sprawdzał jeszcze tę sytuację na monitorze), a Richarlison strzelił trzeciego gola z 11 metrów. Bardzo precyzyjnym uderzeniem tuż przy słupku. Brazylia okazała się zatem znowu najlepsza na własnych stadionach, nawet bez Neymara. W całym turnieju Alisson puścił tylko jedną bramkę, właśnie w finale. A kapitan Dani Alves, uznany najlepszym graczem całego turnieju, został pierwszym zawodnikiem, który ma na koncie... 40 trofeów! Brazylia - Peru 3-1 (2-1) 1-0 Everton (15.), 1-1 Guerrero (44., z karnego), 2-1 Gabriel Jesus (45.+3), 3-1 Richarlison (90., z karnego) Brazylia: Alisson - Dani Alves, Marquinhos, Thiago Silva, Aléx Sandro - Arthur, Casemiro - Gabriel Jesus, Coutinho (76. Militao), Everton - Firmino (75. Richarlison). Peru: Gallese - Advíncula, Zambrano, Abram, Trauco - Tapia (82. Gonzáles), Yotún (78. Ruidíaz) - Carillo (86. Polo), Cueva, E. Flores - Guerrero. Żółte kartki: Gabriel Jesus, Thiago Silva, Richarlison - Tapia, Zambrano, Advincula. Czerwona kartka: Gabriel Jezus (70., dwie żółte) RP