Na boisku zaprezentował się przez 31 minut, podczas których kilkakrotnie pokazał, że jest piłkarzem wysokiej klasy, choć pierwsze dojście do piłki było w jego wykonaniu nieudane. Po centrze Piotra Bani nie trafił w futbolówkę składając się do woleja. - Szkoda, że tylko bezbramkowo zremisowaliśmy z Górnikiem, bo kibice liczyli na trzy punkty. Tej drużynie potrzebny jest spokój, bo gra naprawdę fajną piłkę, stwarzamy dużo sytuacji podbramkowych i myślę, że niedługo będą zwycięstwa - powiedział Citko. - Grał pan tylko 31 minut. Miał pan siły tylko na tyle czasu? - Myślę, że nie, mogłem zagrać więcej, ale zanim się pojawiłem na boisku drużyna grała dobrze, stwarzała okazje i uważam, że decyzja trenera o tym, kiedy mam wejść na boisko była słuszna. W Cracovii nikt nie będzie grał z powodu takiego czy innego nazwiska. Miejsce w podstawowej jedenastce trzeba sobie wypracować na treningach. - Kibice na trybunach zgotowali panu wręcz owacyjne przywitanie. - Gdy wchodziłem na boisko, chciałem się zaprezentować się z jak najlepszej strony, żeby początek mojej znajomości z fanami Cracovii wypadł okazale. Gram przecież dla kibiców, jak również dla trenera Stawowego, który robi wszystko, abyśmy wygrywali, a w spotkaniu z Górnikiem piłka jakoś nie chciała wylądować w siatce. - Pan był bardzo bliski strzelenia gola już w debiucie, gdy w 72. minucie po pańskim lobie piłka o pół metra minęła bramkę zabrzan. - Dlatego nie jestem do końca usatysfakcjonowany ze swojego debiutu. Wszedłem na boisko, by drużynie pomóc strzelić gola i żebyśmy ten mecz wygrali. - Posyłając tego loba myślał pan o Jose Molinie, którego w taki sposób pokonał pan w meczu Ligi Mistrzów przed kilkoma laty? - Nie. Ja takie zagrania po prostu trenuję. Gdy grałem w Szwajcarii w sparingu udało mi się pokonać bramkarza strzałem z połowy boiska. Trzeba po prostu próbować. W piątek trochę zabrakło precyzji, ale zobaczymy jak będzie w kolejnych spotkaniach. - Kilka razy podczas tego meczu popisał się pan doskonałymi sztuczkami technicznymi. Na trybunach można było usłyszeć "braziliana". - W Cracovii fajnie się czuję. Treningi prowadzona przez Wojciecha Stawowego są dla mnie wprost wymarzone. Staję się lepszym zawodnikiem. Brakuje mi jeszcze ogrania, ale z każdym spotkaniem moje podania będą dokładniejsze, a pod bramką będę skuteczniejszy. - Czyli liczy pan, że w następnych meczach będzie dłużej przebywał na boisku? - Mam taką nadzieję. Gdybym tak nie myślał, to bym siedział w domu. Najpierw chcę sobie w Cracovii wywalczyć miejsce w podstawowej jedenastce, a następnie powalczyć o powrót do reprezentacji Polski. - Co by pan poprawił w swojej grze? - Przede wszystkim skuteczność. W meczu z Górnikiem miałem sytuacje do zdobycia gola. Lob w 72. minucie, czy strzał z kilku metrów, po którym piłka poszybowała nad poprzeczką, na parę minut przed końcem. Gdybym je wykorzystał byłaby euforia. Trzeba jednak pamiętać, że to był mój pierwszy ligowy mecz od maja. - Czuł pan jakąś tremę, gdy wybiegał pan w piątek na boisku. Przecież prawie dwa lata nie grał pan w Polsce? - Ja lubię pełne stadiony, nie zżera mnie presja. Uwielbiałem grać w Lidze Mistrzów czy na Wembley, gdzie stadiony były zawsze wypełnione, to mnie dodatkowo mobilizuje. Znam swoją wartość i staram się ją pokazać na boisku. Paweł Pieprzyca, Kraków