Klub założony w 1919 roku ma ogromne problemy finansowe. Kiedy do mediów wyciekła wiadomość o przedziwnym "rozliczeniu“ za transfer, Cibalia - jak przekazali chorwaccy dziennikarze - zaprzeczyła tym doniesieniom. Kiedy jednak nadeszło potwierdzenie z NK Rudes, wówczas władze drużyny z Vinkovci ... przestały odpowiadać na e-maile. Jak podkreślono, oficjalna strona zespołu nie była aktualizowana od wielu miesięcy. Historię o niezwykłym transferze Sarica, który "kosztował“ trzy aluminiowe, ruchome bramki treningowe, opisała między innymi gazeta "24sata". “Otrzymaliśmy je razem z siatkami" - dodali przedstawiciele NK Rudes. Natomiast zawodnik, z szacunku dla byłego klubu, nie chciał niczego komentować. W 2010 roku Cibalia Vinkovci zajęła trzecie miejsce w ekstraklasie, za potentatami - Dinamem Zagrzeb oraz Hajdukiem Split - i grała w eliminacjach Ligi Europy. Przed trzema laty spadła z elity, ale nie otrzymała licencji na występy w drugiej lidze i musiała grać w trzeciej. Po roku awansowała na zaplecze ekstraklasy, lecz obecnie ma wielkie kłopoty i zajmuje 13. miejsce w stawce 18 klubów. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie Sprawdź! W poprzednim sezonie zespół przed spadkiem uratowali doświadczeni zawodnicy, ale oni już pożegnali się z Cibalią. Nawet czołowi miejscowi piłkarze - jak zaznaczają media - woleli zasilić szeregi rywali, np. Bijelo Brdo i wydawać pieniądze na dojazd na treningi, niż pozostać w zadłużonym klubie z Vinkovci. "Bez obcego kapitału nie uda się uratować Cibalii. Inne kluby też ratowali zagraniczni sponsorzy, np. Osijek - Węgrzy, Goricę - Litwini, Rijekę - Włosi, Sibenik - Kolumbijczycy. Okazuje się, że wszyscy mają pieniądze, tylko nie Chorwaci" - skarży się były zawodnik i trener drużyny Stanko Mrsic, przypominając, że w dobrych czasach na mecze przychodziło po osiem-dziewięć tysięcy kibiców.