Joe Yoffe rozważa ewentualność podjęcia działań prawnych, mających na celu wprowadzenie zmian w regulacjach dotyczących zmiany barw klubowych po upływie terminu obowiązującego kontraktu. Z ostatnim dniem września wygasa umowa Yoffe'a z aktualnym pracodawcą - w myśl aktualnie obowiązujących przepisów piłkarz mógłby podpisać kontrakt z innym klubem, jako wolny piłkarz. Ale nie wszędzie - bo w niektórych państwach nie mógłby podpisać umowy z innym klubem aż do rozpoczęcia kolejnego tzw. okienka transferowego. I ten przepis chce Joe Yoffe zaskarżyć, podając za podstawę prawną unijne przepisy o zatrudnieniu i przepływie pracowników. Inną znamienną kwestią, którą Yoffe chce poruszyć w ewentualnej sprawie sądowej, jest przepis światowej federacji piłkarskiej (FIFA) ograniczający do dwóch liczbę klubów, w których piłkarz może występować w jednym roku kalendarzowym. - Nie jestem jedynym piłkarzem w Europie i na świecie, którzy są w położeniu podobnym do mojego. Jesteśmy zdolni do gry, jesteśmy wolni, nie związani z żadną umową, a mimo to - nie wolno nam podjąć pracy. Nawet, jeśli znajdziemy klub, który chce nas zatrudnić, musimy czekać, bo ograniczają to aktualnie obowiązujące przepisy. To jest co najmniej nielogiczne, a na pewno stoi w sprzeczności z unijnym prawem o zatrudnieniu - powiedział Yoffe agencji Reutera. - Piłkarze z topowych klubów są niezależni finansowo, ich kontrakty są przedmiotem troski armii agentów, sami zawodnicy niespecjalnie się tymi sprawami interesują. Ale są rzesze zawodników, szczególnie w niższych ligach, których spraw nie pilnują menedżerowie, i to w ich interesie są potrzebne zmiany, szczególnie w kwestii możliwości zmiany klubu więcej niż dwa razy w ciągu roku. To jawna niesprawiedliwość z punktu widzenia zwykłego pracownika, że nie mogę się nigdzie zatrudnić, muszę czekać trzy czy cztery miesiące, bo wcześniej już grałem w dwóch innych zespołach. To rzecz niespotykana w żadnej innej dziedzinie życia - dodał 26-letni piłkarz UMF Selfoss. Gdyby doszło do proponowanych przez Yoffe’a zmian przepisów transferowych, byłby to drugi w historii futbolu precedens wprowadzenia nowych regulacji z inicjatywy jednego piłkarza - w 1995 roku Jean-Marc Bosman, piłkarz jednego z klubów niższej ligi belgijskiej, wywalczył przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości zmiany w zasadach transferowych - doprowadził do tego, że klub nie może pobierać opłat transferowych za zawodnika, którego kontrakt z danym klubem wygasł. Zasadę, którą wprowadzono w życie po wygranym przez Belga procesie do dziś nazywa się prawem Bosmana.