Reprezentacja Polski przeżywa bardzo burzliwy czas. Gdy na stanowisku prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej zasiadał Zbigniew Boniek, to wszystko w naszej kadrze przynajmniej z pozoru się układało. Do mediów nie wyciekały kolejne afery. Nikt nie wie, czy jakieś były, ale doskonale działający PZPN wszystko sprytnie zabijał w zarodku. Fakt jest jednak taki, że było ich naprawdę bardzo mało. Z pewnością wpływ na to mogła mieć dobra gra i wyniki kadry. Wspaniałe wieści, wielki powrót do reprezentacji Polski. Michał Probierz już po spotkaniu Do tego jednak Boniek również się wyraźnie przysłużył. Były piłkarz Juventusu prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej był od października 2012 roku do sierpnia 2021 roku. W tym czasie na stanowisku selekcjonera reprezentacji mieliśmy czterech selekcjonerów. Najpierw w tej roli pracował Waldemar Fornalik, któremu jednak ta misja się nie powiodła. Następnie przez pięć lat stabilizację kadrze dawał Adam Nawałka, który odszedł z własnej woli. Wybór Santosa był błędem. Kulesza bije się w pierś Po Nawałce przyszedł czas na Jerzego Brzęczka i Paulo Sousę. Te wybory z pewnością dalekie były od ideału. Sousę "w spadku odziedziczył" następca Bońka, a więc Cezary Kulesza. Obecny prezes PZPN, wliczając Sousę też ma już czterech selekcjonerów na koncie, a czas na stanowisku prezesa wyraźnie krótszy. Najbardziej z pewnością Kulesza pomylił się, wybierając Fernando Santosa w styczniu 2023 roku, gdy szukano następcy Czesława Michniewicza. Fatalne wieści z obozu barażowych rywali Polaków. Probierz odebrał już wiadomość Sam Kulesza po czasie przyznaje, że popełnił błąd. - Po czasie każdy jest mądry, że to był zły wybór. Ja też jestem mądrzejszy, niestety - po czasie. Przypomnę jednak, że kiedy go ogłosiliśmy, prawie wszyscy byli zadowoleni, że mamy trenera z najwyższej półki. Trenera bronią bądź rekomendują wyniki. A Santos je miał, gdy zaczynał pracę w Polsce. Był w pierwszej piątce najlepszych trenerów w Europie. Chcieliśmy postawić na jakość, dlatego go wybraliśmy. Z przykrością przyznam, że w naszej reprezentacji mu nie wyszło - przyznał w rozmowie z "Faktem". Na potwierdzenie tej opinii nie trzeba wiele. Nikt w Polsce nie mógł być zadowolony z kadencji Santosa. Jedynym maleńkim sukcesem tego czasu było pokonanie Niemców w Warszawie, bo to zawsze smakuje wyjątkowo. Jednak gdy spojrzymy na ogólny bilans, ten jest fatalny. Portugalczyk prowadził naszą kadrę w sześciu meczach. Wygrał trzy z nich i tyle samo przegrał. Największą kompromitacją z pewnością była wyjazdowa potyczka z Mołdawią.