Były zastępca sekretarza generalnego FIFA domagał się również zatrudnienia niezależnych obserwatorów, ponieważ nie jest pewny uczciwości delegatów. Z podobnym wnioskiem wystąpił wcześniej inny z kandydatów - jordański książę Ali ibn Husajn. Otrzymał taką samą odpowiedź, więc domagał się przełożenia terminu wyborów. Z tym postulatem CAS również się nie zgodził. Obaj kandydaci podają w wątpliwość uczciwość niektórych szefów federacji członkowskich, którzy wezmą w Zurychu udział w głosowaniu. Ich zdaniem już w przeszłości zdarzało się, że delegaci zabierali ze sobą do kabiny do głosowania telefony, aby sfotografować karty i udowodnić "sponsorom", że poparli odpowiedniego kandydata. O miano prezesa FIFA ubiega się pięciu kandydatów. Obok Champagne'a i Husajna są to również: sekretarz generalny Europejskiej Unii Piłkarskiej (UEFA) Szwajcar Gianni Infantino, prezydent Azjatyckiej Konfederacji Piłkarskiej szejk Salman ibn Ibrahim Al-Chalifa z Bahrajnu oraz biznesmen i polityk z RPA Tokyo Sexwale. Sądząc po deklaracjach, jakie padały w czasie kampanii wyborczej, w walce o urząd liczyć będą się tylko Infantino i szejk Salman. Trudno jednak przewidzieć, jak w piątek głosować będą kraje afrykańskie. W czwartek wypowiedział się na ten temat wiceprezes Afrykańskiej Konfederacji (CAF) Suketu Patel, który zapewnił, że 53 z 54 delegatów z tego regionu zagłosuje na szefa konfederacji azjatyckiej (AFC). Jednak kilka dni wcześniej Infantino zapowiedział, że spodziewa się poparcia co najmniej połowy delegatów z Czarnego Lądu. Z kolei w styczniu odbyło się zgromadzenie CAF, na którym zadeklarowano, że Afryka opowie się za szejkiem Salmanem. Głosowanie jest tajne i żadne deklaracje przed wyborami nie są wiążące. Prawo głosu ma 207 federacji członkowskich: 54 afrykańskie, 53 europejskie, 44 azjatyckie, 35 ze strefy Ameryki Północnej, Środkowej i Karaibów, 11 ze strefy Oceanii i 10 południowoamerykańskich. W wyborach udziału nie wezmą Kuwejt i Indonezja, chyba że w piątek rano członkowie kongresu FIFA zdecydują inaczej.