- Zostałem uderzony, ale nie wiem czemu dostałem żółtą kartkę, bo mu nie oddałem - stwierdził natomiast Radek Divecky, który starł się z Cantoro. Dla Czecha był to drugi kartonik tego koloru i także musiał opuścić plac gry. - To była normalna sytuacja meczowa - powiedział o wydarzeniu z 75. minuty rozżalony Argentyńczyk. Blokujący piłkę Cantoro został zaatakowany przez Diveckiego. Czech sfaulował rywala, a następnie padł na murawę łapiąc się za twarz. Piłkarz Wisły wykonał ruch ręką, ale ta nie trafiła w głowę Diveckiego. Cantoro w pierwszym meczu z Katowicami, za uderzenie Artura Andruszczaka, musiał pauzować dwie kolejki. Taką karę wymierzył Argentyńczykowi Wydział Dyscypliny PZPN. Teraz kara może być większa. - Czy w sytuacji, gdy twierdzi pan, że nie uderzył rywala, będzie pan wnosił do PZPN o anulowanie czerwonej kartki z meczu z Pogonią? - Gdy poprzednio sfaulowałem rywala (spotkanie z Katowicami), zostałem ukarany. Teraz nic nie zrobiłem, o czym świadczą powtórki telewizyjne, a mimo to zobaczyłem czerwoną kartkę. Liczę więc, że związek podejmie decyzję na moją korzyść. W całym niedzielnym meczu ani razu nie sfaulowałem przeciwnika, a gdy ja byłem kopany zawsze zachowywałem się spokojnie. W pierwszej połowie była podobna sytuacja, do tej z 75. minuty, i wtedy nie zobaczyłem nawet "żółtka". Dlatego, gdy zobaczyłem czerwoną kartkę w ręku sędziego byłem bardzo zaskoczony, bo nie zrobiłem nic złego. Paweł Pieprzyca, Kraków "Czat po gwizdku" z Radosławem Majdanem! Zobacz zapis rozmowy! Zobacz wyniki 18. kolejki Idea Ekstraklasy oraz tabelę