Cantoro za swój haniebny czyn został ukarany jedynie żółtą kartką. "Nie widziałem całego zdarzenia, bo byłem zasłonięty. Ukarałem więc obu żółtymi kartkami za niesportowe zachowanie. Wolałem to niż skrzywdzić kogoś surową karą To samo opisałem w protokole pomeczowym, bo mogę w nim odnosić się tylko do sytuacji widzianych na boisku lub w tunelu, a nie do obrazu telewizyjnego" - tłumaczył Hubert Siejewicz, który sędziował sobotni mecz w Krakowie. "Oczywiście jednoznacznie potępiam zachowanie piłkarza, ale każdy ma próg samokontroli, który gdzieś się kończy" - próbuje bronić Argentyńczyka trener Werner Liczka. Czeski szkoleniowiec Wisły przyznał również, że obawia się kolejnych prowokacji rywali w stosunku do Cantoro w następnych spotkaniach. Sobotni incydent to nie pierwszy taki "wyskok" Argentyńczyka na polskich boiskach. Przypomnijmy, że w sierpniu w podobny sposób potraktował Patryka Rachwała z Wisły Płock i po tym zdarzeniu WD PZPN ukarał go odsunięciem od gry w dwóch spotkaniach. Jaka kara spotka go teraz?