Kaszkiet tylko dodawał temu wystąpieniu należnego szyku i szarmu. Czerwona, rozpięta koszula - już mniej, tak samo jak sportowe buty. Całość mogła jednak tylko utwierdzić w przekonaniu, że Cantona to postać oryginalna. W dosłownym znaczeniu. Tak zawsze było. Gdy porównywał byłego selekcjonera kadry, Henriego Michela, do "worka z gów..m", gdy o innym szefie reprezentacji, Domenechu, mówił, że jest "najbardziej beznadziejnym francuskim trenerem od czasów Ludwika XVI", gdy - już w drugim, teatralnym życiu, widząc małe zainteresowanie swoją sztuką w sali w Arcachon - twierdził, że "ci mali burżuje to gów...na publiczność", gdy wreszcie deklarował miłość wobec dziennikarzy ("Gdyby to ode mnie zależało, olałbym was totalnie" - tłumaczenie bardzo dowolne). W czwartek w Monaco, odbierając nagrodę za swoje osiągnięcia, zaczął od Szekspira i "Króla Leara", co miało pewnie oznaczać, jak wiele zawdzięcza pobytowi na Wyspach. "Jesteśmy bogom, czym są muchy dzieciom. I dla zabawy swej nas zabijają" - cytował jednym tchem wersy 36-37 z aktu czwartego, sceny pierwszej. Siedzący w pierwszym rzędzie Leo Messi, Cristiano Ronaldo i Virgil Van Dijk, a nawet będący nieco dalej Zbigniew Boniek sprawiali wrażenie, jakby nie za bardzo wiedzieli, o co chodzi i która mucha siadła Cantonie na nosie. Ale potem było jeszcze lepiej, a Francuz poszedł jeszcze dalej: - Już niedługo nauka będzie w stanie nie tylko opóźnić starzenie się komórek, ale naprawi je do takiego stanu, że staniemy się nieśmiertelni. Tylko wypadki, zbrodnie czy wojny będą mogły nas zabić. Choć na nieszczęście będzie ich więcej - mówił, przechodząc na koniec na inny poziom: - Kocham futbol. Konsternacja w pałacu w Monte Carlo była niemal całkowita. Trochę tak, jak pod koniec ubiegłej dekady, choć na zupełnie innym poziomie. Przypomnijmy, w 2010 roku Cantona, artysta z zamiłowania, malarz-amator i aktor z powołania, nawoływał do... skoku na banki. "Dzisiejsza rewolucja dokonuje się właśnie tam: idziesz do takiego banku w swojej wiosce i wybierasz pieniądze. Gdyby 20 milionów ludzi zachowało się w ten sposób, system by się zawalił. Bez użycia broni, bez krwi" - mówił wówczas w głośnym wywiadzie. Niby niewinne słowa zamieniły się w nowy manifest rewolucyjny, w mediach społecznościowych padło konkretne hasło: "7 grudnia wyciągamy pieniądze z banku", ale gdy internauci zaczęli się liczyć, wyszło, że "tylko" 34 tysiące osób zadeklarowało aktywny udział w akcji, ponad 400 tys. "zastanawiało się". Mało, żeby rozwalić system. Cantonie udało się to tylko w sposób przenośny. Na gali w Monaco Francuz najpewniej wziął sobie szczególnie do serca jeden ze swoich ulubionych cytatów. "Kiedy ludzie o tobie mówią, znaczy, że istniejesz". I jak widać realizuje go z godną podziwu determinacją. Choć, przyznajmy, najbardziej lubimy jeszcze inny. "Piłka jest jak kobieta. Lubi jak się ją pieści". Może Francuz następnym razem do tego nawiąże. Remigiusz Półtorak