Piotr Soczyński w latach 1989-92 rozegrał 30 meczów w piłkarskiej reprezentacji Polski i zdobył jedną bramkę. W Ekstraklasie zaliczył 189 występów w barwach ŁKS Łódź, Olimpii Poznań i Dyskobolii Grodzisk Wlkp. W szczytowym okresie kariery bronił barw Fenerbahce Stambuł. To były dobre czasy, nigdy nie narzekał na brak pieniędzy. Dzisiaj wspomina tamte dni z rozrzewnieniem. Żyje w skrajnym ubóstwie, ma do dyspozycji tylko 1350 zł miesięcznie (zasiłek rehabilitacyjny) - z czego jedną czwartą wydaje na leki. Dramat kapitana klubu Ekstraklasy. "Sprawdził się czarny scenariusz" Dramatyczne losy Piotra Soczyńskiego. "Wspólnik mnie oszukał, topiłem smutki w wódce" Ta historia nie musiała się potoczyć w taki sposób. Zarobione na boisku pieniądze Soczyński - jak się wydawało - udanie zainwestował. Z sąsiadem prowadził w Poznaniu ekskluzywną restaurację. Świetnie prosperowała, ale do czasu. - Wspólnik mnie oszukał. Straciłem wszystko to, co zarobiłem na piłce. Na dzisiejsze pieniądze cztery, może nawet pięć milionów złotych. Zacząłem topić smutki w wódce - wyznaje 56-latek w rozmowie z "Faktem". Grali tu Polacy i mistrzowie świata. To już koniec Soczyński jest po rozwodzie. Mieszka z zaawansowaną wiekowo mamą w małym mieszkanku w Łodzi. Ma poważne problemy ze zdrowiem. Jesienią przeszedł 12-godzinną operację serca, zdiagnozowano u niego dwa tętniaki bezpośrednio zagrażające życiu. - Czuję się źle. Ani nic dźwignąć, ani wypić piwka. Przez pół roku muszę chodzić w gorsetowej kamizelce. Żeby zrosły się rany. Rozcięcie przez całą pierś i drugie takie samo w pachwinie - opowiada. - Na sobie przekonałem się o prawdziwości starej ludowej mądrości, że człowiek całe życie się uczy, a głupi umiera - dodaje z rozgoryczeniem.