Cabral w Legii spędził tylko jeden sezon. Pojawił się w klubie razem ze słynnym "truskawkowym zaciągiem" i chociaż wywalczył sobie miejsce w pierwszym składzie, postanowił opuścić Polskę, bo pobyt w naszym kraju źle znosiła jego rodzina. Cabral zdobył Puchar Polski i wrócił do Velezu Sarsfield, w którego był wypożyczony. Latem 2015 r. zamienił Argentynę na Brazylię i grał tam do teraz. Związał się Cruzeiro Belo Horizonte, z półroczną przerwą an wypożyczenie do Goias EC. Początek i koniec u Luxemburgo 34-latkowi w grudniu skończył się kontrakt i wróci do ojczyzny. Nie ukrywa, że decyzja o opuszczeniu Belo Horizonte wiązała się z niedawnym przejęciem tego klubu przez samego Ronaldo Luisa Nazario de Limę. - W grudniu skoczył mi się kontrakt. Za nami był kolejny nieudany sezon, kiedy nie udało nam się wrócić do Serie A. Wiedziałem, że zmiany w klubie są konieczne i będę musiał odejść. Zostałem obcokrajowcem z największą liczbą meczów dla Cruzeiro. Na pamiątkę wręczono mi koszulkę z numerem 200 za taką liczbę meczów. Co ciekawe debiutowałem i kończyłem w Cruzeiro u tego samego trenera Wanderleia Luxemburgo, który wrócił do klubu po sześciu latach. W czasie ostatniego meczu sezonu z Nautico zastanawiałem się, czy mnie w ogóle wpuści i da się pożegnać, bo do końca pozostawało 8 min, a ja nadal siedziałem na ławce. W końcu jednak dał mi się z niej podnieść, fani odśpiewali pieśń na moją cześć i pożegnali oklaskami. Razem przeżyliśmy wiele dobrym i wiele złych chwil. Z drużyny ówczesnego mistrza Brazylii, do której trafiłem w 2015 r. nie został żaden piłkarz. Ja byłem ostatni z tych, którzy pamiętali jeszcze wielkie sukcesy Cruzeiro - wspominał swoje pożegnanie Cabral. Sezon 2021 jego klub kończył na 14 miejscu w Serie B, a przecież jeszcze nie tak dawno Cruzeiro było czołowym klubem nie tylko Brazylii, ale całego kontynentu. Czterokrotny mistrz, sześciokrotny zdobywca Copa Brazil i dwukrotny Copa Libertadores, ostatnie dwa sezony spędził na drugim poziomie rozgrywek. Kibice po spadku w 2019 r. byli w szoku. Przecież ich zespół jeszcze w 2014 r. wygrał krajowy dublet. Już z Cabralem w składzie w 2017 i 2018 wywalczył krajowy puchar, a w 2018 i 2019 wygrywał mistrzostwa stanowe. Teraz dawną świetność Cruzeiro chce przywrócić Ronaldo. To w tym klubie debiutował w seniorskiej piłce i stąd w 1994 r. wyjechał do Europy. - Po jego przyjściu klub zmienił się w kampus. Zrobił całkowity remont. Teraz to jest firma. Pracuje się w nim jak w korporacji. Przybycie Ronaldo było rewolucją. Mam nadzieję, że pójdzie mu dobrze. W klubie wiele rzeczy się zmienia. Właściciel zaczął degradować prezesa i to na nim teraz opiera się odpowiedzialność za większość decyzji - opowiada Cabral. Przyszedł na pół roku, został sześć lat Argentyńczyk podkreśla, że odchodzi z podniesioną głową. - Zrobiłem dla klubu co mogłem. Kiedy wychodziłem na boisko, dawałem z siebie wszystko. Mogę odejść z podniesioną głową, bo zawsze starałem się grać jak najlepiej. Dużo przeszedłem w klubie, do którego przyjechałem na mniej niż sześć miesięcy, a zostałem ponad sześć lat. Każdego roku mówiłem, że to ostatni rok. Chciałem zmienić klimat, ale potem zostawałem. Kiedy widzę historię, swoje zdjęcia w klubie, to nie wierzę - mówił Cabral. Nie jest to do końca pewne gdzie zagra, bo ma wiele propozycji nie tylko z Argentyny, ale także z Chile, Paragwaju i Brazylii. - Czekam, żeby zobaczyć, co się wydarzy - powiedział Cabral. - Czuję się dobrze i nie myślę o emeryturze. Zawsze na treningach wiele od siebie wymagałem. Chcę wrócić do Argentyny, bo nie jestem sam, mam rodzinę. Jeśli jednak pojawiłby się jakiś interesujący zagraniczny projekt i byłoby to dla mnie wyzwaniem, to może bym to przemyślał - powiedział piłkarz w rozmowie z Clarin. Cabral podkreśla, że kluby brazylijskie od argentyńskich dzieli obecnie przepaść finansowa i organizacyjna. - Jest ciężko, bo teraz to Brazylia ma silniejszą reprezentację i najsilniejsze kluby. Wielu ich świetnych piłkarzy piłkarzy woli grać w kraju niż wyjeżdżać do Europy, bo im się to nie opłaca. Co ciekawe w środku pola, an mojej pozycji, w brazylijskich klubach najczęściej grają Argentyńczycy. W aspekcie taktycznym jesteśmy nadal z przodu i Brazylijczycy się na nas wzorują. Gra się tam ciężej. Jeden rok w Brazylii to dwa w Argentynie. Jeśli rozegrasz cały kalendarz, Brasileirao, puchary stanowe i międzynarodowe, osiągniesz 80 gier. To jest szalone - opowiada Cabral, który w wywiadzie wspomina też o Legii Warszawa, bo to właśnie kiedy był jej piłkarzem zaliczył swoje jedyne dwa mecze w reprezentacji Argentyny. - Grałem na swoim stadionie, Legii przeciwko Polsce i jeszcze jeden towarzyski mecz przeciwko Nigerii. Tak naprawdę nasza drużyna to była ówczesna kadra U-23. Ale to w porządku, że Checho (Sergio) Batista mnie powołał - powiedział mistrz świata juniorów z 2007 r., który jednak nie zrobił takiej kariery, jak jego koledzy z zespołu - Sergio Aguero, czy Angel Di Maria. - Kiedy grałem na swoim najwyższym poziomie, to w kadrze była na mojej pozycji największa konkurencja, albo nagle łapałem kontuzje. Czasami potrzebny jest dobry moment, odpowiedni trener. Myślę, że zasługiwałem na poważną szansę, ale nie narzekam. Jestem zadowolony ze swojej kariery - zakończył Cabral. Kamerun nie wygra Pucharu Narodów Afryki