W poniedziałek w Turcji i Syrii miało miejsce duże trzęsienie ziemi. Co najmniej 2,5 tysiąca osób zginęło, a kolejne dziesiątki tysięcy ludzi są ranne. W tureckim Gaziantepie (miasto znajduje się 50 kilometrów od epicentrum) gra Matej Hanousek. W poprzednim sezonie był on wypożyczony do Wisły Kraków. Opowiedział "Przeglądowi Sportowemu Onet", co przeżył w ostatnich godzinach. - U nas odnotowano 6,5 w skali Richtera. Obudziłem się po czwartej, w zasadzie chyba bliżej piątej nad ranem i czułem się, jakbym znajdował się w samolocie, który wpadł w turbulencje. To może było najgorsze 30 sekund mojego życia. Łóżko skakało po pokoju, sufit się trząsł, bałem się, że się na nas zawali. Mieszkamy w wysokim budynku, ucieczka z 12. piętra zajęłaby dużo czasu. Musieliśmy zostać. 15 minut później opuściliśmy mieszkanie - przyznał. Na polecenie klubu udał się do ośrodka treningowego. Rozmowy udzielił ze znajdującej się tam siłowni, ale nie mógł wykluczyć, że w którymś momencie jej sufit może się zawalić. Rozważano scenariusz przenocowania zespołu w autokarze po wyjeździe na pustkowie i bardzo możliwe, że został on wdrożony w życie. - Jeszcze nie wiemy, kiedy będziemy mogli wrócić do domu. Mam 3-letniego synka i żonę w ciąży, która będzie rodzić na początku maja. A synek zniósł to najlepiej z nas wszystkich. On prostu nie rozumiał zagrożenia. Natomiast my z żoną bardzo się baliśmy. To mogła być kwestia sekund, czy będziemy bezpieczni, czy budynek się nie zawali - powiedział. Dodał, że podróż w bardziej bezpieczne miejsce Turcji byłaby trudna, bo trwałaby aż dziewięć godzin, a na drogach panują wielkie korki.