Reprezentujący kobietę adwokat Mateusz Dończyk powiedział Polskiej Agencji Prasowej, że jego klientka została zgwałcona, a wcześniej została odurzona narkotykami. Do zdarzenia doszło w nocy z piątku na sobotę w jednym z sopockich hoteli. Pokrzywdzona kobieta w poniedziałek była przesłuchana przez sąd, w obecności prokuratora i psychologa. "Dziennikowi Bałtyckiemu" udało się skontaktować z jednym z pomorskich adwokatów, który w zupełnie innym świetle przedstawia całą sprawę. "Jarosław B. znał tę kobietę od pewnego czasu i w weekend imprezowali razem. Później ona zażądała pieniędzy. Podobno około 2 tysięcy złotych. Mężczyzna odmówił zapłaty, więc zgłosiła gwałt, przymuszenie do seksu. Wydaje mi się, że przed zarzutem powinny wybronić go zapisy SMS-ów albo jakiejś innej formy kontaktu między nimi" - powiedział lokalnej gazecie adwokat. Wcześniej reporter RMF FM rozmawiał z pełnomocnikiem kobiety Oskarem Skibickim. - Moja klientka jest w fatalnej kondycji psychicznej oraz fizycznej. Cały czas jest pod opieką osób bliskich i psychologa. Sąd w dniu wczorajszym przesłuchał pokrzywdzoną w obecności prokuratora i biegłego. Nie mam wiedzy, aby biegły miał zastrzeżenia do wiarygodności złożonych zeznań, jednak samo zatrzymanie sprawcy bezpośrednio po czynnościach, może sugerować jaka była jego opinia - powiedział RMF FM Skibicki. - Jej stan jest bardzo zły. To młoda osoba, która przeżywa głęboką traumę. Wciąż potrzebna jest jej opieka lekarska w związku z tym, że niektóre obrażenia fizyczne doznane w wyniku tego brutalnego gwałtu są poważne - taką wypowiedź Skibickiego cytuje z kolei "Dziennik Bałtycki". W środę zdecydowany głos w sprawie domniemanego skandalu zabrał najważniejszy człowiek w polskiej piłce, Zbigniew Boniek. - B. gwałciciel? Ja tego nie kupuje i w to nie wierzę. Takie jest moje zdanie - napisał na Twitterze prezes PZPN-u.Zupełnie inną optykę niż strona oskarżająca, przedstawia pełnomocnik byłego piłkarza, Olga Jędraszko. Mecenas w rozmowie z "Fakt24" twierdzi, że oskarżenia nie mają oparcia na prawdzie. - Na tę chwilę nie zostały mu jeszcze postawione zarzuty, a postępowanie jest w sprawie, a nie przeciwko osobie. Na tę chwilę mogę powiedzieć, że sprawa jest bardzo podobna do tej, która dotyczyła piłkarzy Leicester City - powiedziała obrońca, mając na myśli sprawę trzech zawodników z 2004 roku. Przeprowadzone próbki DNA oczyściły ich z zarzutów, a w sprawie chodziło o wyłudzenie pieniędzy.- Po zbadaniu wszystkich aspektów sprawy nie wykluczamy też złożenia zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa. Najbliższe dni będą kluczowe, jednak istnieje możliwość, że cała sytuacja zmieni się diametralnie na korzyść mojego klienta - dodała mecenas Jędraszko. Jarosław B. przez lata grał w Lechii Gdańsk, od 2014 roku jest w tym klubie dyrektorem sportowym. Były obrońca występował także w barwach Amiki Wronki czy Widzewa Łódź. W związku z jego zatrzymaniem zarząd klubu Lechia Gdańsk SA wydał oświadczenie. "Jako zarząd klubu Lechia Gdańsk, jesteśmy głęboko poruszeni informacjami medialnymi dotyczącymi pana Jarosława B. Jest nam przykro, mimo że opisane fakty dotyczą spraw z życia prywatnego i nie mają związku z pracą na rzecz Klubu. Prosimy wszystkich o powstrzymanie się od komentowania sprawy oraz wydawania jakichkolwiek osądów do czasu zakończenia działań prowadzonych przez prokuraturę i policję. Wierzymy, że w toku postępowania wszystkie aspekty tej sprawy zostaną zbadane, a wszelkie niejasności wyjaśnione" - czytamy w komunikacie. WS, MiBi, Art