Marcin Bułka i OGC Nice, którego barwy reprezentuje w tym sezonie, znajdują się w bardzo dobrej dyspozycji, choć zdecydowanie lepszy jest Polak. Na drużynę prowadzoną przez młodego włoskiego szkoleniowca Francesco Fariolego pojawia się bowiem nieco więcej narzekania w ostatnich tygodniach. To nigdy nie była ekipa, która w każdym meczu strzelałaby po kilka goli. Nicea od początku sezonu imponowała swoją solidnością i stabilnością szczególnie w defensywie. Niebywałe wieści dla Lewandowskiego, nadeszły tuż przed meczem. To może być hit Jak pojawiały się jakieś przecieki w formacji obronnej, to zawsze za plecami defensorzy mieli Marcina Bułkę, który prezentuje się zjawiskowo. Polak niewątpliwie jest jednym z najlepszych bramkarzy w całej Europie, a być może nawet najlepszym. Jego forma jest zjawiskowa, a kolejne mecze jedynie utwierdzają w przekonaniu, że Bułka jest potwornie utalentowanym bramkarzem i poprzednie lata spędzone na ławce rezerwowych były dla niego bardzo cennym doświadczeniem, z którego teraz korzysta. Bez czystego konta Bułki. Polak robił, co mógł Niemniej jednak zarówno Bułka, jak i Nicea mają swoje cele. Te u Polaka łączą się z tymi drużynowymi. Nasz golkiper chce z pewnością zachowywać kolejne czyste konta, a z kolei Nicea marzy o występach w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie. Nie wydaje się to na dziś misją niemożliwą do zrealizowania, mając bramkarza, który może uratować Cię w każdej sytuacji, trzeba myśleć o dużych rzeczach. Przed 24. kolejką i wyjazdowym meczem z Toulouse Nicea plasowała się na piątym miejscu, które gry w Lidze Mistrzów nie gwarantuje. W pierwszym składzie na ten pojedynek znalazł się oczywiście Bułka. Otwierające 45 minut było stosunkowo spokojne dla naszego golkipera i jego kolegów z drużyny. Nicea, jak to ma w zwyczaju nie miała zamiaru pokazywać ofensywnej piłki, choć gola udało się strzelić. Nie bez powodu używamy tu sformułowania "udało się". Bramka na 1:0 dla Nicei była bowiem istnym kuriozum. Piłka poodbijała się w polu karnym gospodarzy, a na końcu odbiła się od nogi Moffiego i wpadła do bramki. Polak w tej połowie dopisał dwie udane interwencje przy swoim nazwisku i zbliżył się do 15. czystego konta w szonie Ligue 1. Wrze w Bayernie Monachium. Kluczowe dni. Przyszłość wisi na włosku W drugiej połowie nasz kadrowicz miał już zdecydowanie więcej pracy. Już po 60 minutach Bułka miał kolejne dwie interwencje na koncie, z czego jedna kapitalna, najwyższej klasy. Tylko dzięki Polakowi Nicea nie straciła gola na 1:1. Bułka nie miał jednak szans w 65 minucie, gdy w pole karne wbiegł Dallinga i dobrze przyłożył stopę do piłki, pokonując naszego golkipera. Polak mógł jedynie patrzeć, jak futbolówka wpada do siatki. Tym razem był kompletnie bezradny. Chwilę później było już 2:1 dla gospodarzy. Znów Bułka nie mógł zbyt wiele zrobić. Zawodnik Toulouse oddał strzał z półobrotu z około ośmiu metrów i przełamał dłoń Polaka. Naprawdę trudno jednak winić naszego golkipera w tej sytuacji. Problemem było tu zachowanie obrońcy, a nie golkipera. W niecałe pięć minut gospodarze odwrócili wynik spotkania i oddalili od siebie widmo porażki. Nic więcej się już nie wydarzyło i Nicea przegrała 1:2, co oznacza, że ma 40 oczek i do pewnej gry w Lidze Mistrzów traci dwa punkty.