Na razie zatrzymano osoby, które rozpoznano na zdjęciach. Według policji, trwają poszukiwania jeszcze kilkunastu kibiców. Oprócz grzywien za chuligaństwo, grożą im także zakazy stadionowe. Jednocześnie w centrali federacji piłki nożnej przeprowadzono rewizje w sprawie korupcji. Zatrzymano tymczasowo pięciu sędziów. Akcje policji i prokuratury za spóźnione uznał prezydent kraju Rumen Radew. Jego zdaniem "piłka nożna jest odzwierciedleniem stanu państwa", a policja powinna działać przy wcześniejszych przejawach zachowań rasistowskich i nazistowskich, i to nie tylko na stadionach. Prezydent potępił przy tym ingerencję policji i prokuratury w działalność federacji piłkarskiej. "Nie chcę przekształcać się w adwokata (prezesa BZPN) Borisława Michajłowa, lecz w danych wypadku mamy do czynienia z bezprecedensową ingerencję państwa w sprawy niezależnej federacji" - mówił Radew. Jego zdaniem żadna organizacja nie ponosi odpowiedzialności za zachowanie się swoich fanów. Dodał, że bułgarskie władze powinny nie dopuszczać, by Bułgaria kojarzyła się z rasizmem. Podczas poniedziałkowego meczu, gdy na boisku w stolicy Bułgarii pojawili się czarnoskórzy gracze Anglii, z trybun słychać było okrzyki imitujące małpy, pokazywano też nazistowskie gesty. Sędzia dwukrotnie przerywał spotkanie w pierwszej połowie. Na żądanie premiera szef bułgarskiej federacji piłkarskiej Michajłow zapowiedział podanie się do dymisji. Z Sofii Ewgenia Manołowa