30 października minie rok, od kiedy szefem związku został Grzegorz Lato, zastępując Michała Listkiewicza. Zdaniem Jacka Masioty, nowe władze zmarnowały ten czas. "Uważam, że niewiele się zmieniło. Nie stworzono żadnego sensownego systemu zarządzania piłką nożną. Nie wydatkowano należycie pieniędzy - budżet w dużej mierze został przejedzony zamiast wykorzystany na młodzież, trenerów, budowę boisk czy promocję. Na administrację wydawane jest 30 procent budżetu. To horrendalna suma. Co więcej, niektóre kwestie zmieniły na gorsze - działacze zaczęli więcej zarabiać niż poprzednia władza" - powiedział Masiota. Za największą porażkę nowych władz uznaje fatalne obecnie relacje związku ze społeczeństwem i kibicami. "Głównym elementem zarządzania klubem czy federacją jest umiejętność współpracy z kibicami. Nie ma co ukrywać, że pod tym względem sytuacja jest dramatyczna. Dziś PZPN i kibice to dwa odrębne światy. Kibice w swej masie są zdecydowanie przeciwko federacji. To szkodzi klubom i reprezentacji. Doprowadzono do takiej sytuacji, w której sponsorzy uważają, że łączenie ich marek z PZPN jest niekorzystne dla ich wizerunku. Sponsorzy też chcą zmian w polskiej piłce, a przede wszystkim w związku" - zauważył. Dodał również, że "działania związku sprawiły, że dziś nie ma w Polsce instytucji, która ma tak negatywną ocenę w społeczeństwie jak PZPN". W kwietniu, gdy Lato podpisał umowę z firmą SportFive, na mocy której związek sprzedał swoje prawa marketingowe i medialne na 10 lat, Masiota poważnie zastanawiał się nad rezygnacją z pracy w zarządzie. "Największe aktywa PZPN sprzedano bez żadnych analiz rynkowych, konsultacji. Prezes po prostu przyszedł i powiedział, że trzeba podpisać. A to zamknęło drogę potencjalnym jego następcom do jeszcze lepszego i rozsądniejszego finansowania PZPN. Moja rezygnacja byłaby jednak dość nieodpowiedzialnym krokiem. Wybory uzupełniające najwcześniej mogłyby odbyć się w grudniu i do tego czasu Ekstraklasa SA nie miałaby swojego przedstawiciela" - tłumaczył. "Widzę też pewne korzyści z tego, że zasiadam zarządzie. Nagle wiemy, jak wygląda system finansowy w PZPN. Kwestie wydatków to ja ujawniłem na zewnątrz, Budżet PZPN wreszcie jest transparentny, choć nie wynika to z zasady, lecz dlatego, że zasiadam w zarządzie. Wydaje mi się, że drobne sukcesy odnoszę. Udało się załatwić też kwestię tzw. solidarity contribution, czyli kluby, które wychowują piłkarzy, będą otrzymywały część kwoty z transferu zagranicznego. Dla małych klubów to jest duża kwota" - zaznaczył. Jak dodał, jeśli chodzi o zmiany systemowe, jego głos raczej jest odosobniony. "Czasami Marcin Amunicki (prezes Widzewa - przyp. PAP) plus może jeszcze dwie osoby przychylą się do mojej opinii, ale raczej one są traktowane marginalnie" - powiedział. Wśród nielicznych sukcesów nowych władz wymienia m.in. znaczną poprawę relacji na linii Ekstraklasa SA - PZPN, a także sfinalizowanie umów z bukmacherami, dzięki którym kluby mają dodatkowe wpływy. "Z punktu widzenia klubów udało się parę rzeczy załatwić, ale z perspektywy całego futbolu, klimat się znacząco pogorszył" - ocenił. Masiota ma swój pomysł na naprawę związku i polskiej piłki. Stwierdził, że "ani minister, ani kibice nie są w stanie tych ludzi zmienić". "PZPN można zmienić tylko od środka. Wierzę, że poprzez taką pracę organiczną, tłumaczenie poszczególnych zjawisk, jestem w stanie czegoś dokonać. Podam przykład: gdy ujawniłem historię z zatrudnianiem na umowy zlecenia członków zarządu, prezes Lato zapowiedział, że podobne historie nie będą miały miejsca. W rewolucyjne zmiany nie wierzę, ale uważam, że można tych ludzi choć trochę zmienić, co już by było sukcesem. Jestem człowiekiem, który kocha futbol i wiem jak istotny dla piłki i młodych ludzi, którzy chcą uprawiać tę dyscyplinę jest PZPN. Mimo swojego młodego wieku, wiem, że PZPN ma swoją chlubną kartę w historii. Szkoda tylko, że ma tak szczytne cele, jak szkolenie młodzieży czy promowanie futbolu, których w ogóle nie realizuje" - podsumował. Związek wkrótce oficjalnie ogłosi nazwisko nowego selekcjonera, którego kandydaturę wcześniej będzie musiał zaakceptować zarząd. Masiota przyznał, że w tej kwestii nie czuje się autorytetem, ale ma też swoich faworytów. "Jeśli prawdą jest, że do związku zgłosił się Javier Aguirre, to dla mnie wybór jest oczywisty. To wybitny trener. Natomiast jeśli mówimy tylko o polskich kandydatach, to jestem zwolennikiem Franciszka Smudy, który swoją karierą i dokonaniami zasłużył na prowadzenie kadry. Znam go z pracy w Lechu Poznań (Masiota jest prawnikiem poznańskiego klubu - PAP) i bardzo go cenię" - zakończył.