Zbigniewa Bońka jedni lubią, inni nienawidzą. To w polskich realiach stały... fragment gry. Tym bardziej wyczuwalny w dobie "netu" i siły "social mediów" . Czy nie jest tak zawsze gdy mamy do czynienia z kimś kto odniósł sukces? Także finansowy? U części obserwatorów wzbudza to podziw, u drugich pojawia się paskudne uczucie zazdrości połączone z mającą jeszcze bardziej przykry odcień zawiścią. Muszą z tym żyć politycy, biznesmeni, gwiazdy sceny muzycznej czy filmowej. Na szczęście większość z nich radzi z tym sobie lepiej niż dobrze. A "Zibi" w szczególności. Jest twardy i robi swoje. Tak samo jak wtedy, gdy jeszcze biegał po trawiastych boiskach. Jego wybór na wiceprezydenta UEFA z pewnością nie wszystkim w polskiej piłce przypadł do gustu. Niektórych nawet... zabolał. Ale jak mówi znakomicie oddająca także tę sytuację sentencja: "psy szczekają, a karawana jedzie dalej". Polska piłka zyskała już na obecności Bońka w strukturach, bo - umówmy się - bez niego nie dostalibyśmy możliwości organizacji dwóch finałów Ligi Europy i młodzieżowych turniejów reprezentacyjnych do U-20 i U-21. Teraz jednak jego charyzma i koneksje mogą pomóc nie tylko nam. Ale i całej "normalnej" piłce, która niedawno skutecznie przeciwstawiła się "Parszywej Dwunastce", która chciała odłączyć się od "reszty świata" i Superligą rozbić bank. Nie zakładając na twarz nawet pończochy i bez użycia rękawiczek w białych kolorach. Obserwując "ruchy" na najwyższych stanowiskach UEFA znajdujemy tam ludzi z nie najmocniejszych piłkarsko federacji Starego Kontynentu. Prezydentem jest przecież Aleksander Czeferin, Słoweniec, przedstawiciel kraju, który nie znaczy wiele na mapie europejskiej piłki. Jest Boniek, są także przedstawiciele z Turcji i Szwecji. "Geografia" członków Komitetu Wykonawczego pokazuje, że jest to jest właśnie Europejska Federacja Piłkarska, a nie tylko "unia" tych, którzy mają się także w te dziedzinie najlepiej i chcą dla siebie jeszcze więcej. "W tym nawet polski wiceprezydent nie pomoże" Trzeba dbać o każdego jej członka. A "uefowskie" "Respect" nie musi dotyczyć jedynie szacunku do każdego koloru skóry. Może mieć szerszy kontekst. Piłka jest tak samo kochana na przedmieściach Bukaresztu, Tirany, Tallina jak i Londynie, Madrycie czy Mediolanie. Podziały ekonomiczne będą zawsze - jasne. Ale to w futbolu przecież - choć już rzadziej niż kiedyś, niestety - biedny może pokonać bogatego. Nawet najświeższa historia zna takie przypadki, kiedy Slavia eliminuje Leicester czy Rangersów, a norweskie Molde niemieckie Hoffenheim. Gdyby tak jeszcze mogło dotyczyć to naszych klubów... W tym jednak nawet polski wiceprezydent nie pomoże. Bońka czeka wiele obowiązków poza granicami naszego kraju, ale znając jego temperament i ambicje nie chce mi się wierzyć, by wyłączył się faktycznie z działań na naszym polskim podwórku. Wiele zależeć będzie od tego, kto wygra wybory na prezesa PZPN. Ale ktokolwiek to nie będzie, rozsądniej byłoby mieć Bońka po swojej stronie i z jego siły oraz wsparcia korzystać. To, że w przypadku zwycięstwa Marka Koźmińskiego taka współpraca będzie czymś oczywistym, jest zrozumiałe. Wypada się zastanowić, co zrobi drugi, choć jeszcze "nieoficjalny kandydat" na ten urząd, Cezary Kulesza. Na jego miejscu wolałbym mieć "Zibiego" po swojej stronie ale czy tak będzie? I co na to ci, którzy już - choć po cichu - wyciągają te przysłowiowe szable, które mają pomóc w zwycięstwie "baronowi" z Podlasia? Bożydar Iwanow, Polsat SportCzytaj więcej na Polsatsport.pl!