- Drużyna Widzewa rozpoczęła treningi. Przed zajęciami spotkał się pan z piłkarzami. - Nastroje w drużynie dopisują. Widać zadowolonych chłopaków, pałających chęcią pobiegania, potrenowania. Porozmawiałem sobie z nimi, spojrzeliśmy sobie w oczy. Wiemy, jaki jest cel. Oczywiście identyczny mają przynajmniej cztery inne kluby. Miejmy nadzieję, że to my okażemy się lepsi i wyjdziemy zwycięsko z tej konfrontacji. - Wzmocnienia Widzewa na razie nie wyglądają imponująco, choćby na tle zakupów rywala zza miedzy (ŁKS). - Niektórzy do transferów podchodzą w ten sposób, że jak się pozyska siedmiu piłkarzy to znaczy, że zespół się bardzo wzmocnił, a jak tylko trzech, już słabiej. To błąd, drużynę się konstruuje, a nie kupuje. Sprowadzimy takich piłkarzy, jacy nam są potrzebni. Na boisku okaże się, czy były to słuszne posunięcia. - Czy transferowy bilans zysków i strat Widzewa wychodzi na plus? - Moim zdaniem zdecydowanie na plus. W teorii można powiedzieć, że mamy najlepszy atak w drugiej lidze. Oczywiście to, czy teoria sprawdzi się w praktyce, zależy od tego, jak zimę przepracują Grzelak i Iheanacho. Pomoc wzmocni Trałka, a oprócz niego w tej formacji grają także Białek, Szeliga i Iwan. Myślę, że duża konkurencja sprawi, że środek powinien być bardzo silny. Wprawdzie straciliśmy Latę, ale jest Wawrzyniak. Muszę powiedzieć, że 2-3 kluby pierwszoligowe pytały się zimą o możliwość kupienia go za znacznie większe pieniądze, niż został sprzedany Lato. Wawrzyniak jednak stwierdził, że chce grać w Widzewie. Natomiast Jarek chciał odejść i my nie robiliśmy mu problemów. - Kogo Widzew jeszcze pozyska? - Wszedłem do szatni przed treningiem i miałem wrażenie, że było dość ciasno. Na pewno do drużyny dołączy jeszcze jeden zawodnik. Chodzi mi o Sebastiana Maderę. To młody chłopak, którego kupiliśmy za duże pieniądze półtora roku temu. Ale to piłkarz nie tylko dobry, a powiedziałbym nawet znakomity, tylko miał bardzo dużego pecha. Myślę, że największym wzmocnieniem będzie właśnie on. Szukamy jeszcze bramkarza, który zwiększy konkurencję na tej pozycji. Więcej piłkarzy nie potrzebujemy. Oczywiście mogliśmy kupić 7-8 zawodników. Byli przecież nawet i tacy, którzy sami deklarowali, że w Widzewie chcieliby grać. Drużyna musi jednak mieć swoją filozofię, musi być rozsądnie budowana. - Jakiego bramkarza pozyskacie? Fabiniak nie wyraża chęci przyjścia do Widzewa... - Skąd pan to wie? Fabiniak czuje się na tyle mocny, że chce walczyć o miejsce w pierwszym składzie Pogoni. To bardzo dobrze o nim świadczy. Ale powiedział mi, że jak tylko poczuje, że to może mu się nie udać, będzie szukał innej drogi. Rozmawiałem z nim kilkanaście razy i ani razu nie usłyszałem, że nie chce grać w Widzewie. - Jeśli nie Fabiniak, to kto? Prowadzicie rozmowy także z innymi kandydatami? - A myśli pan, że panu powiem z kim rozmawiamy? Od razu cena znacząco by wzrosła. Proszę zwrócić uwagę, że ostatnio jak ktoś nie ma klubu, to od razu mówi, że Widzew się nim interesuje, co mu dodaje splendoru. Przykładem jest Arkadiusz Malarz, który przez dwa dni mówił, że Widzew z nim pertraktuje. Potem Lech nas uprzedził i podpisał z nim kontrakt. Tylko my Malarzem nie interesowaliśmy się. Jesteśmy ludźmi spokojnymi, działamy bez pośpiechu. Nie zapominamy też o tym, że mamy określony budżet, który musi także wystarczyć na wypłaty. Nie może być tak, że lepszy wynik sportowy okupimy zadłużeniem. Nie na tym prowadzenie klubu polega. - Coraz więcej firm zaczyna pomagać klubowi. Prezes Deante, firmy, która ostatnio podpisała z Widzewem umowę sponsorską, powiedział, że nie mógł pozostać głuchym na apel Zbigniewa Bońka. - Jesteśmy wdzięczni tym wszystkim, którzy chcą nam pomóc. Fakt, że ta drużyna może trenować i się przygotowywać do sezonu, to także ich zasługa. Chciałbym tym firmom bardzo serdecznie podziękować. - Jaki procent budżetu zapewnią Widzewowi pozyskani ostatnio partnerzy? - Mały, ale to nie jest tak ważne. Doceniamy dobre chęci. Klub musi funkcjonować jak przedsiębiorstwo. Musi mieć załatwione wszystkie sprawy formalne, porobione wypłaty. Natomiast wysokość budżetu nie musi być wcale ujawniona. Nie wydaje mi się, by ktoś chodził po łódzkich firmach i pytał, jakie mają budżety. "Tylko Piłka"/Tomasz Andrzejewski