- Papież nad nami czuwał. Moja wiara jest mocniejsza po tym, co się stało. Widać, że Bóg istnieje i kieruje naszymi losami - stwierdził po spotkaniu gracz "Pasów". - Grał pan kiedyś w takim meczu, w którym w samej końcówce sytuacje zmieniały się jak w kalejdoskopie? - Nie pamiętam takiego spotkania, chociaż zdobywać bramki w samej końcówce już mi się zdarzało. - Spotkanie było wyrównane, remis nie krzywdziłby żadnej z drużyn. - Legia była bardzo dobrym przeciwnikiem, a konfrontacja ciekawa. Patrząc tylko na same sytuacje podbramkowe, to mecz powinien zakończyć się remisem, ale szczęście było przy nas. - Na początku spotkania Cracovia miała kilka dobrych sytuacji do zdobycia bramki np. Piotrek Bania, który niecelnie "główkował" w 13. minucie z kilku metrów. Gdyby "Pasy" nie wygrały wasz kapitan chyba nie mógłby dzisiaj zasnąć. - Niekiedy tak się zdarza. Piotrek w poprzedniej rundzie strzelił sporo bramek i jestem przekonany, że i w tej zacznie zdobywać gole. Po prostu musi się odblokować, strzelić bramkę i wszystko pójdzie z górki. - Czy w przerwie trener Wojciech Stawowy kazał wam coś zmienić w grze, czy nadal grać to samo? - Trener stwierdził, że wierzy, iż wygramy to spotkanie, że jesteśmy w stanie stworzyć sytuację, którą wykorzystamy i uda nam się zdobyć trzy punkty. I się nie pomylił. - Artur Boruc, bramkarz Legii, powiedział po meczu, że papież czuwał. - Jestem tego samego zdania, był z nami do końca. Moja wiara jest mocniejsza po tym, co się stało. Widać, że Bóg istnieje i kieruje naszymi losami. - W środę czeka was spotkanie z Odrą w Wodzisławiu. Podopieczni Franciszka Smudy na pewno będą chcieli się zrehabilitować za porażkę 0:5 z Górnikiem Łęczna. - To spotkanie będzie o tyle ciężkie, że w niedzielę zostawiliśmy sporo zdrowia w meczu z Legią i zostało nam niezbyt wiele czasu na regenerację sił. Odra naprawdę potrafi grać, co udowodniła w Krakowie (w rundzie jesiennej wodzisławianie wygrali 3:2 - przyp. red.). Paweł Pieprzyca, Kraków