Po bardzo mizernym widowisku, Lechia Gdańsk zremisowała 1-1 Górnikowi Łęczna, dzięki bramce w ostatniej akcji meczu. W pierwszej połowie lechiści mieli inicjatywę, ale nie mogli znaleźć sposobu na dobrze ustawioną obronę Górnika Łęczna. Goście zdobyli bramkę po "wielbłądzie" bramkarza Bohdana Sarnawskiego, który minął się z piłką po rzucie rożnym. Karol Podliński nie miał problemu ze skierowaniem piłki do siatki z najbliższej odległości. Lechia ma na ławce utalentowanego wychowanka Antoniego Mikułko, ale z jakiegoś powodu klub stawia na wiekowego, mało perspektywicznego zawodnika z Ukrainy. Być może teraz to się zmieni? Górnik Łęczna był bardzo dobrze zorganizowany w obronie, nie pokazał nic wielkiego, ale to wystarczyło, by długo bronić się przed nieporadnymi atakami Lechii Gdańsk. Wyrównał w 94. minucie w ostatniej akcji meczu rezerwowy Tomasz Neugebauer, czym wywołał szał radości na gdańskiej ławce. Być może tym strzałem pomocnik uratował posadę trenera Szymona Grabowskiego? Władze Lechii mają wielkie ambicje, a brak awansu do Ekstraklasy będzie dla nich klęską, lecz do tej pory drużyna plasuje się jedynie w środku tabeli. O tym samym mówił zresztą na przedmeczowej konferencji prasowej, trener Szymon Grabowski: "Po potencjale zespołu, po poznaniu tych chłopaków, wiem, że każdy inny wynik niż awans będzie naszą porażką". Czy z taką grą jaką dziś zaprezentowała Lechia jest szansa na awans do najwyższej klasy rozgrywek? Maciej Słomiński, INTERIA