Ale Declan Rice też uderzył niczego sobie. W dodatku dwa razy. Jak nigdy w życiu. Dosłownie: dublet z Realem Madryt w ćwierćfinale Ligi Mistrzów to był jego pierwszy, a niedługo później drugi gol z rzutu wolnego w karierze. Transfer Rice’a przypomina ten Van Dijka sprzed kilku lat. Prawie wszyscy łapali się za głowę: jak można wydać tak potężne pieniądze na piłkarza ze średniaka Premier League? Jeśli chce się osiągać wielkie rzeczy 85 milionów euro za Holendra w 2018 roku robiło takie wrażenie, jak 117 za Anglika w 2023. Stoper z Southampton spłacił się z nawiązką. Liverpool wygrał mistrzostwo Anglii po trzech dekadach, sięgnął też po Ligę Mistrzów, a przed tym transferem miał obronę dziurawą jak szwajcarski ser. Więc zapłacić za jakość nie tylko można, ale czasem - trzeba. Rice jeszcze sukcesów z Arsenalem nie świętował, ale "Kanonierzy" po raz pierwszy od lat zagrali tak wielki mecz. Pal licho, że czekali też cztery lata na jakąkolwiek bramkę bezpośrednio z wolnego. Gdyby sięgnąć pamięcią po spotkanie równie mocno zapadające w pamięć kibiców na całym świecie, trzeba się cofnąć prawie 20 lat, gdy Thierry Henry "skasował" w 1/8 finału Champions League wielkich "Galacticos". Londyńczycy dotarli w tamtej edycji do finału. Jak nigdy później są bliscy tego teraz. 3:0 to solidna zaliczka przed rewanżem na Bernabeu, a z półfinału tylko krok do Monachium. Lewandowski katem Borussii Dortmund. W kwietniu nie miał dla niej litości Real jeszcze nie powiedział ostatniego słowa. Tu może być ciekawie Z drugiej strony, nie ma lepszego od Realu Madryt kandydata do odrobienia takich strat. Jeśli ktoś ma zrobić wielki comeback, to właśnie 15-krotni triumfatorzy Ligi Mistrzów. W stolicy Anglii wyglądali momentami bezradnie, ale jestem dziwnie przekonany, że będą walczyć do ostatniej setnej sekundy. Na koniec muszę pochwalić Jakuba Kiwiora, który nie pękł przed Mbappe, Viniciusem, Rodrygo czy Bellinghamem. Nie "zamulał" przy rozegraniu. Częściej "Kanonierzy" grali przez Salibę, ale i Polak dawał radę z podaniami. Celnych: 57 na 61. Więcej niż jakikolwiek piłkarz "Królewskich". Tylko raz faulował, a przy tym nikt go nie przedryblował. Kosmiczne zarobki Matty'ego Casha. Tyle Aston Villa płaci Polakowi, fortuna na koncie Arteta przyznał, że stracił na cztery miesiące prawdopodobnie najlepszego obrońcę, po czym dodał: "ale Jakub wszedł i pokazał, co potrafi. To nie przypadek". Nieszczęście jednego w futbolu wiąże się zwykle z okazją dla innego. Ściskam kciuki, by nasz rodak wykorzystał swoją szansę - tak jak w tym pierwszym meczu z Realem.