- Podaliśmy sobie ręce na pożegnanie z prezesem Ireneuszem Serwotką.Nie było żadnych zgrzytów, nie będę narzekał, marudził - powiedział Bizacki na łamach "Sportu". - Po prostu czasami w życiu coś nie wychodzi. Nie chciałem być piątym kołem u wozu, mam ambicje pokazywania się na boisku, a nie grzania ławy, czy grania w czwartoligowych rezerwach - stwierdził piłkarz. - Nie dogadaliśmy warunków z działaczami ŁKS-u i nie doszliśmy do porozumienia. Nie palę jednak żadnego mostu. Mam wiele ofert z drugiej ligi, poważną z pierwszej. Pojawiła się też okazja wyjazdu do Niemiec, jeśli nie w tej chwili to za pół roku. Pytanie tylko kto w kraju zgodzi się związać ze mną na pół roku? - mówił Bizacki. - Dla Ruchu Chorzów zawsze będę miał olbrzymią sympatię. Stwierdziłem co prawda, że przed nikim nie zamykam drzwi, niemniej mój powrót do Chorzowa wydaje się mało realny" - zakończył.